Cedrik obudził się na szczycie wieży astronomicznej. Miał nikłą nadzieję, że to co się wydarzyło było jednym wielkim złudzeniem. Koszmarnym snem, z którego się zaraz wybudzi... Powoli podniósł się z zimnej posadzki i rozmasował sobie nogi. Noc spędzona w zimnie nie wpłynęła dobrze na jego samopoczucie. Bolał go każdy mięsień każda komórka ciała, a najgorsze było to, że nie było spowodowane to nocą spędzoną pod gołym niebem. To był okropny, narastający z każdą chwilą ból. Stracił już matkę. Gdy miał kilka lat zabili ją śmierciożercy. Wychowywał go ojciec.
Amos Diggory był zapatrzony w syna jak w obrazek. Faworyzował go na każdym kroku co bardzo denerwowało Cedrika ale nie mówił o tym ojcu bo wiedział, że ten robi to po to by wypełnić pustkę dziecka po stracie matki. Teraz chłopak czuł ból bardzo podobny do tego gdy dowiedział się w jaki sposób zginęła jego mama. Nie mógł nic na to poradzić. W głębi duszy czuł jednak coś w rodzaju ulgi. Noc spędzona na twardej posadzce dała mu coś w rodzaju brutalnego otrzeźwienia. Powoli postawił pierwsze kroki. Udał się do swojego dormitorium. Starał się unikać pytających spojrzeń, westchnień dziewczyn a także ludzi, którzy gratulowali mu udziału w Turnieju Trójmagicznym. Nie mógł uwierzyć w to, że jeszcze kilka godzin temu ubóstwiał wręcz te pytania. Teraz wydawało mu się to dalekie, odległe jakby żył teraz w ciele kogoś obcego. To uczucie było straszne i nie dawało mu spokoju. Ale czego on się spodziewał? Przecież stracił osobę, którą tak kochał...
~*~
Hann przekręciła się na drugi bok i wbiła wzrok w szafkę. Oglądała ją już milion razy od kilku godzin. Tak, ta noc była dla Hanny całkowicie bezsenna. Obracała się tylko z boku na bok podziwiając co chwila to szafkę to kotarę łóżka. Wiedziała, że zaraz zacznie się śniadanie więc wstała i się ogarnęła. Umyła się, ubrała, umalowała, uczesała... Takie prozaiczne czynności, w które zwykle wkładała sporo uczucia dzisiaj wykonywała mechanicznie. Czuła się jakby była skorupą, jakby jej dusza rozdarła się na milion części i nie mogła ich pozbierać. Była przygotowana na ból ale nie tak silny. Wiedziała jednak, że postąpiła właściwie nie zasługiwała na kogoś takiego jak Cedrik...
Powoli spakowała swoją torbę i zeszła na śniadanie. Chciała usiąść koło Luny, która wiedziała kiedy nie zadawać pytań ale zobaczyła coś takiego co sprawiło, że aż przystanęła. Obok Luny siedział Roger Davies i patrzył jej głęboko w oczy. Hann uśmiechnęła się mimo woli i poszła do stołu Gryfonów gdzie usiadła między Frankiem i Hermioną. Dziewczyny nie zadawały Hann pytań a Frank rozmawiał z Harrym o Turnieju więc Abi uniknęła konieczności udzielania odpowiedzi. Szybko zjadła i udała się na lekcje. Miała jeszcze trochę czasu do zajęć więc postanowiła wrócić do dormitorium i wziąć inne pióro. Już miała wchodzić na schody gdy zobaczyła coś co wmurowało ją w ziemię. Piętro wyżej po schodach schodził On... Podniósł głowę i ich spojrzenia się spotkały. On też się zatrzymał. Przez jakiś czas patrzyli sobie w oczy. Mogło się wydawać, że powietrze wokół nich stężało i przybrało temperaturę bliską zeru. Ile czasu minęło? Tego nikt nie wie. Może sekunda, może minuta, może godzina? W końcu Hann się ocknęła. Nie spuszczając wzroku zrobiła kilka kroków do tyłu i pobiegła w boczny korytarz. Cedrik został na schodach wpatrując się wciąż w miejsce, w którym zniknęła jego ukochana. Stał tak jeszcze kilka minut.
-Ced?-z transu wybudził go głos Franka-Wszystko w porządku?
-Tak, tak...-odpowiedział niepewnie
-Dla wszystkich to jest trudne ale musimy to przetrwać-to z całą pewnością był głos Harrego. Podniósł głowę i zobaczył, że otaczają go jego wszyscy przyjaciele. Bez słowa wyminął chłopaków i poszedł na błonia. Zdawał sobie sprawę z tego, że jak Filch znajdzie go poza klasą to będzie miał kłopoty ale... Jakie to miało teraz znaczenie?
~*~
Hann zrezygnowała z zabrania nowego pióra i pobiegła pod klasę do transmutacji. Siedziała tam sama patrząc tępo w podłogę. Nie mogła znieść jego wzroku. Czuła się tak jakby wypalał w niej dziurę. Jak ma o nim tak po prostu zapomnieć?! Kochała go ale nie mogła z nim być...
To zdanie powtarzała sobie w kółko przez blisko miesiąc. Żyła jakby w osobnym świecie. Gdy była zmuszona pozostać w jednym miejscu z większą ilością osób informacje i strzępki rozmów dolatywały do niej jakby przesiane przez sito. Najczęściej chodziło o Turniej. No tak w końcu pierwszy raz będzie czterech zawodników. Hanna podczas posiłków zostawała przy swoim stole bo Cedrik chodził do Gryfonów i obmyślał z Harrym strategię. Po kilkunastu takich sytuacjach Hann zdała sobie sprawę z tego, że pierwsze zadanie jest następnego dnia! Na Boga! Jak mogła tego nie zauważyć?! No cóż... To raczej pytanie retoryczne... Postanowiła wziąć się w garść i udawać, że nic specjalnego się w jej życiu nie stało. Przyszykowała sobie strój w czerwono-żółtych barwach. Bo przecież kibicuje obu domom. Poszła spać oczyszczając swój umysł jak przed oklumencją...
~*~
Za to Cedrik nie zapomniał o zadaniu. Razem z Harrym dowiedzieli się o smokach i już dawno zaczęli obmyślać strategię. Cedrikowi to pasowało bo miał dobrą wymówkę by z nikim nie rozmawiać. Starał się za wszelką cenę skupić swoją uwagę wyłącznie na zadaniu ale nie było to takie proste. Musiał jednak przyznać, że przyjaciele bardzo go wspierali i nauczyli się nie wymawiać imienia Hanny w jego obecności. Najbardziej zadziwili go Fred i George, którzy wykazali się niesamowitym taktem i nawet nie opowiadali dowcipów o dziewczynach. W każdym razie gdy tylko Hann nie było w pobliżu starał się zachowywać w miarę zwyczajnie. Ostatniego wieczoru zebrał swoje rzeczy, pożegnał się z Frankiem, Harrym, Fredem i Georgem i udał się do swojego dormitorium. Był napełniony dobrą energią. Czuł, że przygotował się do zadania najlepiej jak potrafił. Nagle przystanął. Uśmiech spełzł mu z twarzy razem z dobrym samopoczuciem. Przecież tam pojawi się Ona... Otrząsnął się i poszedł dalej. Jest mężczyzna musi być silny! Cały czas sobie tak powtarzał skupiając swoją uwagę na zadaniu. To bardzo ważny dzień. Powoli otworzył drzwi do pokoju wspólnego i powolnym krokiem wkroczył do salonu. Podniósł wzrok i zobaczył coś takiego co po raz kolejny tego dnia wmurowało go w ziemię. Chociaż musiał przyznać, że obudziło w nim jakiś promyczek radości...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tadam! No i na reszcie jest! Ufff... Jeszcze mi się nie zdarzyło pisać rozdział tak długo :P Wiem, że krótki i sama nie jestem z tego zadowolona ale chciałam Wam dać cokolwiek... Bardzo dziekuję za wsparcie, którego udziela mi użytkowniczka Luna :) To dla mnie naprawdę wiele znaczy. No dobra wystarczy tego ględzenia! Miłego dnia/nocy i trzymajcie się! :*
~Bellatrix Lestrange~
sobota, 24 maja 2014
Tak dla wyjaśnienia
Po pierwsze chcę naprawdę szczerze przeprosić te kilka osób, które czytają moje wypociny, że nie dodałam jeszcze rozdziału. Jest mi naprawdę przykro ale mam teraz mnóstwo roboty i nie za bardzo mam czas dlatego rozdziały będą teraz krótsze :( Nie chciałam tego czynić ale chcę kontynuować tę historię i mam mnóstwo pomysłów ale kompletnie nie mam czasu by nawet zajrzeć na bloga :c Kolejna wiadomość, że jeszcze dziś dodam rozdział. Krótki bo krótki ale lepiej tak niż wcale ;) Przez następny tydzień nie pojawi się żaden rozdział bo jadę z moją klasą na kompletne odludzie :P Mam nadzieję, że zrozumiecie.
A i jeszcze jedno! Proszę DODAWAJCIE KOMENTARZE!!! To naprawdę strasznie motywuje to dalszej pracy. Możecie dodawać komentarze do starszych postów dla mnie to bez znaczenia ;)
Trzymajcie się i do usłyszenia :*
~Bellatrix~
A i jeszcze jedno! Proszę DODAWAJCIE KOMENTARZE!!! To naprawdę strasznie motywuje to dalszej pracy. Możecie dodawać komentarze do starszych postów dla mnie to bez znaczenia ;)
Trzymajcie się i do usłyszenia :*
~Bellatrix~
Subskrybuj:
Posty (Atom)