piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział IX

 Cedrik przez krótką chwilę wpatrywał się w odgrywającą się przed nim scenę nie ukrywając radości. Na fotelu przy kominku siedział jego przyjaciel Roger Davies i całował się namiętnie ale powoli z Luną Lovegood. Cedrik zrobił kilka kroków w tył i odłożył swoje rzeczy na stolik przy wyjściu po czym wrócił do łuku prowadzącym do salonu. Nonszalancko oparł się o futrynę i chrząknął znacząco szczerząc przy tym zęby. W tym momencie para odskoczyła od siebie i oboje wstali rumieniąc się i patrząc na przyjaciela jakby zobaczyli go po raz pierwszy.
-Bo ja... To jest... Znaczy... My... Tego...
Takie strzępki tłumaczeń dolatywały do uszu Cedrika, który zaczął się cicho śmiać. Zrobił kilka kroków w głąb pokoju. Odchylił się nie znacznie do tyłu, wepchnął kciuki do przednich kieszeni spodni i przerwał ich potok nie składnych słów, wciąż się szczerząc:
-Dobra, dobra. Nie interesuję mnie co Was łączy i dlaczego się migdaliliście o tej porze-mówiąc to zerknął ostentacyjnie na zegar nad kominkiem, który przypomniał o swojej obecności wybijając godzinę drugą w nocy- Bardziej jednak zastanawia mnie czemu robiliście to w pokoju wspólnym mojego domu a nie swojego?
Mówiąc ostatnie zdanie uniósł wysoko jedną brew. Roger przeczesał ręką włosy i dał do zrozumienia Lunie żeby sobie poszła. Dziewczyna chcąc się ulotnić podłapała aluzję i szybkim tempem wyszła z pokoju wspólnego. Roger usiadł na tym samym fotelu, z którego dopiero co wstał i zaczął wpatrywać się w ogień wesoło tańczący w kominku. Cedrik dość zadziwiony takim obrotem sprawy zajął kanapę na przeciwko przyjaciela.
-Chciałem z tobą porozmawiać bo jesteś moim najlepszym przyjacielem-zaczął Roger- ja... Zakochałem się w Lunie i musiałem o tym komuś powiedzieć. Czekałem tu na Ciebie a całkiem niedawno przyszła tu Luna, która szukała mnie po całym Hogwarcie by przekazać mi coś ważnego. Okazało się, że ona też pała do mnie uczuciem więc...
-Nie kończ wiem co było dalej-przerwał mu Cedrik z uśmiechem na twarzy- Czy wszyscy zakochani są tacy ślepi? Wszyscy żeśmy widzieli, że coś do siebie macie a wy sobie utrudnialiście drogę
-No chyba wszyscy są ślepi bo cała szkoła od roku gadała tylko o tym, że bujasz się ze wzajemnością w Hann a wy i tak...
Roger nie dokończył bo zobaczył minę swojego przyjaciela
-Och... Stary przepraszam nie chciałem... to znaczy wiem, że to temat tabu ale jakoś mi się wymsknęło...
-Nie ważne. Muszę się jakoś pozbierać życie toczy się dalej. Zresztą to i tak chyba nie było prawdziwe uczucie... Ale... Właściwie to nieważne. Dobranoc.
Po skończeniu tego monologu Ced udał się do swojego dormitorium a Roger zły na siebie, że tak popsuł atmosferę opuścił pokój wspólny puchonów.
 Młody uczeń Hufflepuffu nie mógł spać więc postanowił nie przymuszać się przed tak ważnym dniem. Przemienił się w pumę i w blasku księżyca okrążył kilka razy jezioro biegnąc jak najszybciej by się zmęczyć. Gdy poczuł, że już brakuje mu sił zanurzył się dla ochłody w jeziorze i wrócił do łóżka.
~*~
 Hanna obudziła się tego dnia bardzo wcześnie. Nie chciała już spać więc dla zabicia czasu rozpakowała swoje rzeczy, do których z powodu wydarzeń nie miała głowy. Zajęła się tym starym mugolskim sposobem by nie było za prosto. Jednak nawet to nie uwolniło jej od zbędnych rozmyśleń. Czuła się tak jakby to wszystko co łączyło ją z Cedrikiem było snem. Tak jakby nic się nie przydarzyło naprawdę. Przez noc doznała takiej refleksji czy to co ją łączyło można było nazwać związkiem? Miała wrażenie, że to było coś takiego jakby ktoś nagrał film z tego jak dwoje ludzi powoli się do siebie zbliża i poznaje po czym puścił w jej życiu tylko, że na trzy razy szybszych obrotach. Rozmyślała jeszcze jakiś czas dopóki jej współlokatorki się nie obudziły. Wtedy ogarnęła do końca swój wygląd i udała się na śniadanie z zamysłem by postarać się wpasować w rolę koleżanki Cedrika...
~*~
Cedrik i Harry jako pierwsi zjawili się w wielkiej sali. Usiedli obok siebie z nietęgimi minami, które mówiły, że ostatnie na co mają ochotę to posiłek przy żartobliwych rozmowach. Chcąc nie chcąc sala zaczęła powoli zapełniać się podekscytowanymi uczniami. Posiłek minął dosyć szybko a przyjaciołom udało się wepchnąć w zawodników trochę jedzenia. Grupka nieodłącznych przyjaciół stała przy wyjściu żegnając się z reprezentantami i życząc im szczęścia. Cedrik poczuł ukłucie zazdrości gdy Ginny na pożegnanie pocałowała Harry'ego. Razem ruszyli do drzwi gdy zatrzymał ich dobrze znany im głos.
-Harry! Cedrik!
Odwrócili się i zobaczyli biegnącą w ich stronę Hannę, której długie blond włosy zgrabnie obijały się o ramiona. Wpadła w objęcia Harry'ego i pożyczyła mu powodzenia, po czym podeszła do swojego ukochanego. Serce zabiło jej szybciej gdy spojrzała w jego zielone tęczówki. Odważyła się na śmielszy ruch i złapała go za ramię.
-Uważaj na siebie-powiedziała i uśmiechnęła się. Gdy ten pokiwał nieznacznie głową odsunęła się i odeszła w stronę przyjaciół.
 Wybrańcy odwrócili się i skierowali swoje kroki do pokoju specjalnie ustawionego dla zawodników zaraz obok areny. Czuli się okropnie jakby ktoś przydzwonił im z całej siły w łeb i teraz słaniali się na nogach. Przyjaciele mieli sobie tyle do powiedzenia ale teraz ich twarze były zielone i czuli, że jakby otworzyli usta to mogło by ich zemdlić. Siedzieli jakiś czas w namiocie razem z Fleur i Krumem dopóki nie przyszedł Ludo Bagman, Pan Crouch i Dumbledore. Objaśnili im iż wylosują teraz miniaturki tego co spotkają na arenie. Pierwsza losowała Fleur. Drżącą ręką wyciągnęła bardzo dokładną figurkę walijskiego smoka zielonego z numerkiem dwa zawieszonym u szyi. Następnie Krum wyciągnął chińskiego ogniomiota z numerem trzy. Teraz przyszła kolej na Cedrika. Włożył dłoń do worka i wyciągnął za ogon szwedzkiego smoka krótkopyskiego z dyndającą u szyi jedynką. Ostatni został Harry. Najmłodszy i szczerze przerażony. Wsadził do worka rękę, na którą wskoczył mu rogogon węgierski z czwórką w zębach. Dostali instrukcje i po pierwszym wystrzale armatnim na chwiejnych nogach z różdżką w dłoni na arenę wyszedł młody Diggory. Zalała go fala radości gdy usłyszał głośny wiwat nawet ze strony trybun zajmowanej przez ślizgonów. I właśnie wtedy ujrzał smoka siedzącego na stosie jaj a pośrodku tej sterty było złote jajo, które mieli za zadanie zdobyć. Atak nastąpił nagle ledwo zdążył się uchylić przed strumieniem ognia skierowanym w jego kierunku. Zaczął biegać i chować się za kamieniami nie świadomy tego, że wybranka jego serca ze strachu zalewa się łzami i wbija sobie paznokcie w policzki. Postanowił wcielić w życie plan obmyślany razem z przyjacielem. Wyskoczył zza sterty gruzu przetransmutował skałę w psa, na którego smok faktycznie zwrócił uwagę. Uradowany trochę za szybko przebiegł w stronę gniazda i wielki gad zauważył ten ruch. Z niezwykłą szybkością obrócił się i posłał w jego stronę strugę ognia przed, którą niestety nie zdążył się uchylić. Dało się usłyszeć odgłos przerażenia dobiegający z trybun ale najbardziej z  całej widowni przerażona była Hanna, która krzyknęła najgłośniej ze wszystkich po czym wstała i dalszy rozwój wydarzeń oglądała na stojąco zasłaniając sobie twarz rękoma. Cedrik odrzucony przez falę gorąca stoczył się po skale i nieźle poobijał sobie kości, czuł też, że smok nieźle go poparzył ale widział już jajo. Dobiegł do gniazda i chwycił swój cel w ramiona. Widownia przywitała taki rozwój wydarzeń głośnym wiwatem a na arenę wpadli zaraz poskramiacze smoków, którzy zapędzili gada z powrotem do klatki. Nastąpiła krótka przerwa podczas, której pani Pomfrey opatrywała pęknięte żebro i poparzoną twarz zawodnika. Cedrik nie ułatwiał pielęgniarce zadania bo rozpierała go energia i cały czas się uśmiechał przez co pomarańczowa maść spływała po napiętych mięśniach twarzy. Gdy niewola już minęła i wszelkiego rodzaju kremy już spełniły swoją rolę bohater został wypuszczony na wolność. Przy trybunach szczęśliwa czekała Hanna, którą również rozpierała radość i energia. Uśmiech na jej twarzy powiększył się jeszcze bardziej gdy poła od namiotu się odsłoniła i wyszedł z niej reprezentant domu borsuka. Hann powoli ruszyła w jego kierunku lecz zanim znalazła się w zasięgu jego wzroku zobaczyła scenę, która zapadła jej na długo w pamięć. Z dzikim piskiem w ramiona jej byłego chłopaka wpadła Cho Chang i zaczęła go całować. Hanna nie mogła na to patrzeć więc odwróciła się i pobiegła z powrotem na trybuny oglądać resztę występów. Siedziała tam i o dziwo nie płakała. Coś jej mówiło, że nie warto...
~*~
 Cedrik uradowany mógł wreszcie wyjść z namiotu szpitalnego. Jeszcze rozpierała go adrenalina i nie wszystkie informacje do niego docierały. Gdy tylko znów ujrzał światło dzienne usłyszał dziki pisk i ujrzał Cho, która rzuciła mu się w ramiona i zaczęła się z nim całować. Przez chwilę oddawał się tej czynności po czym zorientował się co robi. Odepchnął od siebie dziewczynę wręcz brutalnie.
-Co ty robisz?!-krzyknął na nią zły na samego siebie, że wcześniej nie przerwał tej absurdalnej chwili
-No co?! Nie widzisz jaka jestem z ciebie dumna kotku?
-Nie mów tak do mnie!-Cedrik zdenerwował się nie na żarty-Kiedy ty w końcu zrozumiesz, że od mnóstwa czasu nie jesteśmy już parą?!
-Ale ja cię nadal kocham! A poza tym wiem, że chodzi tylko i wyłącznie o tę szmatę Abbot!
Tego chłopak nie wytrzymał podszedł do Krukonki i podniósł nad nią pięść. Przerażona dziewczyna skuliła się oczekując bólu jednak takowego nie zaznała. Cedrik powoli się uspokoił i opuścił rękę po czym bez słowa wyminął dziewczynę i poszedł na widownię. Znalazł miejsce między Frankiem a Rogerem, który tulił do siebie Lunę. Uśmiechnął się. Instynktownie spojrzał w stronę Hann jednak nie zobaczył jej twarzy bo patrzyła tępo w podłogę a twarz zasłoniła kurtyna jej jasnych włosów. Chłopak od razu wyczuł, że coś jest nie tak jednak nie był to odpowiedni moment na pogawędki. Postanowił odłożyć to na później i skupić się na występach innych. Wiktor Krum właśnie w tym momencie złapał jajo i jego pokaz się skończył. Dostał punkty, jego smok został zapędzony do klatki a na arenę wypuszczono Rogogona Węgierskiego. Wystrzał armatni i na pokaz wypuszczony zostaje słynny Harry Potter teraz jego kolej na zaprezentowanie swoich umiejętności. Bystry chłopak wykazał się inteligencją i przywołał swoją miotłę. Z powietrza raz dwa uporał się z wielkim gadem i zdobył dzięki temu najlepszy czas. Zadowoleni przyjaciele wrócili do salonu Gryfonów by świętować przejście pierwszego zadania. Wokół młodego Diggory'iego zapanował taki chaos, że aż zapomniał on o odłożonej "na później" rozmowie. Hanna Abbot nie zapomniała jednak i mimo tego, że udzielała się w zabawach przed oczami wciąż miała obraz Cedrika całującego się z Cho...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i już kolejny rozdział obiecywany, zapomniany ale jednak jest. Wiem, ze straciłam już resztki czytelników co widzę po statystykach ale dopiero niedawno wróciłam do domu bo jestem harcerką i obozy, biwaki i inne sprawy rodzinne, które nie powinny zostać tu wymienione nałożyły się na siebie co odbiło się na blogu. Postanowiłam sobie jednak, ze będę pisała co najmniej jeden rozdział na miesiąc ;) Zauważyłam ciekawą rzecz, że przeczytałam dzisiaj swojego bloga i mnie to zaciekawiło co będzie dalej xD Tym samym usiadłam w końcu na czterech literach i dokończyłam pisanie dawno już zaczętego rozdziału :) Mam nadzieję, że mi wybaczycie ten nietakt i jakoś uda mi się nadrobić lukę w historii ;)
~Bellatrix Lestrange~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz