Mało osób odwiedza ten blog ale nie dziwię się bo teraz sama widzę że skopałam go od początku do końca. Zastanawiam się nad całkowitym zawieszeniem go ale chcę znać Waszą opinię. Czy:
1. Usunąć bloga i rzucić to wszystko w czorta.
2. Kontynuować tę opowieść (chociaż jest koszmarna).
3. Założyć nowego bloga o tej samej tematyce (Czyli też Hanna i Cedrik ale postaram się tego tak nie zwalić).
4. Założyć nowego bloga ale o innej, zaproponowanej przez Was tematyce.
Napiszcie mi co o tym sądzicie bo to że delikatnie mówiąc blog jest do kitu to widzę sama :/
Bellatrix
Para z Hufflepuffu
wtorek, 10 lutego 2015
wtorek, 25 listopada 2014
Rozdział XI
Hanna siedziała nad brzegiem jeziora opatulając się kurtką. Zima idzie. Wiatr tańczył w powietrzu wyczyniając to coraz dziwniejsze akrobacje, raz po raz zacinając w twarz młodej puchonki. Hannie jednak to nie przeszkadzało. Zamknęła oczy i wystawiła twarz w stronę wiatru. Chciała móc nie myśleć o niczym. Takie błogosławieństwo. A może przekleństwo? Sama już nie wiedziała. Była zagubiona w swoim pokrętnym życiu.
Przemyślenia dziewczyny były tak intensywne, że nie zwróciła nawet uwagi gdy podmiot jej rozmyślań usiadł tuż obok niej.
-O czym tak myślisz?-zaczął niepewnie
Tak jak się spodziewał Hann pisnęła cicho i złapała się za serce
-Musisz mnie straszyć?-powiedziała z wyrzutem odgarniając przy tym grzywkę z czoła i nakręcając kosmyk włosów na palec.
Cedrik uśmiechnął się zadowolony z tego, że udało mu się ją przestraszyć. Chociaż tak naprawdę o wiele szerszy uśmiech rozkwitnął w jego sercu, gdy zobaczył ten drobny gest wykonany przez Hann. Zawsze bawiła się kosmykami gdy czuła się swobodnie albo nad czymś intensywnie myślała. Nagle zapragnął dotknąć jej jedwabistych włosów. Przywrócić te cudowne wspomnienia. Zatopić się w jej cudownym zapachu. Odurzyć się i nie myśleć o tym co będzie dalej. I wtedy to się stało...
Podniósł rękę i wyciągnął ją powoli w stronę dziewczyny. Jeszcze trochę... troszeczkę i znowu będzie mógł znaleźć się w tej bajkowej krainie łagodności i spokoju...
W tym momencie oprzytomnienie spadło na niego jak kubeł zimnej wody. Cofnął szybko rękę i udał, że drapie się po głowie. Spojrzał w stronę jeziora by nie mogła dostrzec pokaźnego rumieńca, który wpłynął na jego młodą twarz.
Hann jednak dostrzegła ten gest. Czuła, że nie powinna. Że musi to przerwać, ale nie potrafiła... Była wściekła na samą siebie, że poddaje się emocjom, że robią z nią co chcą. I wtedy się skończyło. Ręka chłopaka znalazła się na jego głowie a nie na jej, a on sam bardzo zgrabnie zaczął udawać, że coś w oddali bardzo go zaciekawiło. I znowu te uczucia... Wykończą mnie. Jednak tym razem to było co innego. I to było o wiele gorsze. Bo to było najzwyklejsze rozczarowanie. Chciała żeby coś się stało. A nie powinna tego czuć. Hanna również odwróciła głowę ale po to by nie zauważył zbierających się w jej oczach łez.Otarła je szybko rękawem i odwróciła się z powrotem do Cedrika. Jednak kolejne rozczarowanie. Jego już nie było. Zniknął. Poszedł sobie tak bez słowa wyjaśnienia. Gorzkie łzy spłynęły po jej pięknej twarzy. Lecz tym razem ich nie hamowała. Mała chwila słabości jest potrzebna każdemu...
~*~
Jednak Cedrik był innego zdania. Gdy tylko dostrzegł, że Hann odwraca głowę zrozumiał, że widziała co chciał zrobić. Poczuł wstyd. Pozwolił sobie na słabość w jej towarzystwie. Nie chciał tego. Nie mógł. Musiał to skończyć. Wstał i poszedł w stronę zamku wciąż zły na siebie za to, że okazał w jej towarzystwie tyle uczuć. Chociaż z drugiej strony jak nie w jej towarzystwie to w czyim? Nie, nie, nie! Jeżeli będzie podchodził do sprawy w ten sposób to nigdy się nie pozbiera. Ostatnio zaczął mieć nawet wątpliwości co do tego czy ją kocha... Bo czy w ten sposób zachowują się ludzie, którzy się kochają?! A jak właściwie zachowują się ludzie, którzy się kochają?...
~*~
Hanna pozbierała się i poszła powoli w stronę zamku. Nie ma co dobrze jej idzie wpasowywanie się w rolę przyjaciółki Cedrika. Ofukała w myślach samą siebie i skierowała się w stronę wieży Gryffindoru. Bo dlaczego by nie? Jest wolnym człowiekiem może robić co chce! Co ona wygaduje?! Abbot czy zaczęłaś się kłócić z własnym rozumem? Ty nigdy nie byłaś normalna ale teraz na serio sama sobie wyznaczasz drogę do wariatkowa. Powoli nie myśląc już o Cedzie przeszła przez dziurę pod obrazem i wkroczyła do pokoju wspólnego Gryfonów. Jej wzrok zawisł na kanapie gdzie Ginny Weasley była opatrywana przez Harry'ego i Hermionę!
-Co jej się stało?!-spytała dziewczyna podbiegając do przyjaciół
Hermiona streściła to co opowiedział jej Cedrik po tym jak przyniósł Rudowłosą do wieży. Zaskoczona Hanna natychmiast wzięła się za pomoc w doprowadzaniu Ginn do stanu używalności.
Jednak jej głowę zaprzątały zupełnie inne myśli. Dlaczego on jej nic nie powiedział? Może nie chciał? Albo nie zdążył? Trzeba przyznać, że ich dzisiejsza rozmowa nie należała do najdłuższych. Raczej oparła się na niemym okazywaniu uczuć. Zdecydowanie za dużo myślę! Koniec z tym.
Hann nie wyznaczyła sobie prostego zadania ale starała się oczyścić umysł chociaż na te kilka chwil. Skupiła się na obmywaniu rąk Ginny. To było teraz o wiele ważniejsze.
~*~
Cedrik wbiegł do zamku i zamarł. Nie może okazywać uczuć. Jest mężczyzną do cholery! Usiadł na postumencie niedaleko wejścia do lochów. Musiał ochłonąć. Postanowił udać się w stronę Wielkiej Sali. Nie miał pojęcia dlaczego akurat tam. Chciał pójść dokądkolwiek. Byleby nie musiał odpowiadać na pytania. Jednak zanim trafił chociaż na główny korytarz prowadzący do Wielkiej Sali usłyszał odgłos tłuczonego szkła a później przeraźliwy rozdzierający powietrze krzyk...
~*~
Krótko bo krótko ale mimo wszystko to już drugi rozdział w tym miesiącu ;) Nic szczególnego się nie działo ale rozdział jest! I misie pysie moje drogie nie kłamczyć mnie tu proszę bo widzę, że na mojego bloga wchodzą ludzie. I miło by było gdyby to nie były duchy i nie przelatywały przez mojego bloga bez żadnego śladu. Dlatego zrobimy tak:
NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ DOPIERO GDY POD TYM ROZDZIAŁEM BĘDĄ CO NAJMNIEJ DWA KOMENTARZE!
To tyle z mojego kazania miłego dnia. Pozdrowionka!
~Bellatrix Lestrange~
Przemyślenia dziewczyny były tak intensywne, że nie zwróciła nawet uwagi gdy podmiot jej rozmyślań usiadł tuż obok niej.
-O czym tak myślisz?-zaczął niepewnie
Tak jak się spodziewał Hann pisnęła cicho i złapała się za serce
-Musisz mnie straszyć?-powiedziała z wyrzutem odgarniając przy tym grzywkę z czoła i nakręcając kosmyk włosów na palec.
Cedrik uśmiechnął się zadowolony z tego, że udało mu się ją przestraszyć. Chociaż tak naprawdę o wiele szerszy uśmiech rozkwitnął w jego sercu, gdy zobaczył ten drobny gest wykonany przez Hann. Zawsze bawiła się kosmykami gdy czuła się swobodnie albo nad czymś intensywnie myślała. Nagle zapragnął dotknąć jej jedwabistych włosów. Przywrócić te cudowne wspomnienia. Zatopić się w jej cudownym zapachu. Odurzyć się i nie myśleć o tym co będzie dalej. I wtedy to się stało...
Podniósł rękę i wyciągnął ją powoli w stronę dziewczyny. Jeszcze trochę... troszeczkę i znowu będzie mógł znaleźć się w tej bajkowej krainie łagodności i spokoju...
W tym momencie oprzytomnienie spadło na niego jak kubeł zimnej wody. Cofnął szybko rękę i udał, że drapie się po głowie. Spojrzał w stronę jeziora by nie mogła dostrzec pokaźnego rumieńca, który wpłynął na jego młodą twarz.
Hann jednak dostrzegła ten gest. Czuła, że nie powinna. Że musi to przerwać, ale nie potrafiła... Była wściekła na samą siebie, że poddaje się emocjom, że robią z nią co chcą. I wtedy się skończyło. Ręka chłopaka znalazła się na jego głowie a nie na jej, a on sam bardzo zgrabnie zaczął udawać, że coś w oddali bardzo go zaciekawiło. I znowu te uczucia... Wykończą mnie. Jednak tym razem to było co innego. I to było o wiele gorsze. Bo to było najzwyklejsze rozczarowanie. Chciała żeby coś się stało. A nie powinna tego czuć. Hanna również odwróciła głowę ale po to by nie zauważył zbierających się w jej oczach łez.Otarła je szybko rękawem i odwróciła się z powrotem do Cedrika. Jednak kolejne rozczarowanie. Jego już nie było. Zniknął. Poszedł sobie tak bez słowa wyjaśnienia. Gorzkie łzy spłynęły po jej pięknej twarzy. Lecz tym razem ich nie hamowała. Mała chwila słabości jest potrzebna każdemu...
~*~
Jednak Cedrik był innego zdania. Gdy tylko dostrzegł, że Hann odwraca głowę zrozumiał, że widziała co chciał zrobić. Poczuł wstyd. Pozwolił sobie na słabość w jej towarzystwie. Nie chciał tego. Nie mógł. Musiał to skończyć. Wstał i poszedł w stronę zamku wciąż zły na siebie za to, że okazał w jej towarzystwie tyle uczuć. Chociaż z drugiej strony jak nie w jej towarzystwie to w czyim? Nie, nie, nie! Jeżeli będzie podchodził do sprawy w ten sposób to nigdy się nie pozbiera. Ostatnio zaczął mieć nawet wątpliwości co do tego czy ją kocha... Bo czy w ten sposób zachowują się ludzie, którzy się kochają?! A jak właściwie zachowują się ludzie, którzy się kochają?...
~*~
Hanna pozbierała się i poszła powoli w stronę zamku. Nie ma co dobrze jej idzie wpasowywanie się w rolę przyjaciółki Cedrika. Ofukała w myślach samą siebie i skierowała się w stronę wieży Gryffindoru. Bo dlaczego by nie? Jest wolnym człowiekiem może robić co chce! Co ona wygaduje?! Abbot czy zaczęłaś się kłócić z własnym rozumem? Ty nigdy nie byłaś normalna ale teraz na serio sama sobie wyznaczasz drogę do wariatkowa. Powoli nie myśląc już o Cedzie przeszła przez dziurę pod obrazem i wkroczyła do pokoju wspólnego Gryfonów. Jej wzrok zawisł na kanapie gdzie Ginny Weasley była opatrywana przez Harry'ego i Hermionę!
-Co jej się stało?!-spytała dziewczyna podbiegając do przyjaciół
Hermiona streściła to co opowiedział jej Cedrik po tym jak przyniósł Rudowłosą do wieży. Zaskoczona Hanna natychmiast wzięła się za pomoc w doprowadzaniu Ginn do stanu używalności.
Jednak jej głowę zaprzątały zupełnie inne myśli. Dlaczego on jej nic nie powiedział? Może nie chciał? Albo nie zdążył? Trzeba przyznać, że ich dzisiejsza rozmowa nie należała do najdłuższych. Raczej oparła się na niemym okazywaniu uczuć. Zdecydowanie za dużo myślę! Koniec z tym.
Hann nie wyznaczyła sobie prostego zadania ale starała się oczyścić umysł chociaż na te kilka chwil. Skupiła się na obmywaniu rąk Ginny. To było teraz o wiele ważniejsze.
~*~
Cedrik wbiegł do zamku i zamarł. Nie może okazywać uczuć. Jest mężczyzną do cholery! Usiadł na postumencie niedaleko wejścia do lochów. Musiał ochłonąć. Postanowił udać się w stronę Wielkiej Sali. Nie miał pojęcia dlaczego akurat tam. Chciał pójść dokądkolwiek. Byleby nie musiał odpowiadać na pytania. Jednak zanim trafił chociaż na główny korytarz prowadzący do Wielkiej Sali usłyszał odgłos tłuczonego szkła a później przeraźliwy rozdzierający powietrze krzyk...
~*~
Krótko bo krótko ale mimo wszystko to już drugi rozdział w tym miesiącu ;) Nic szczególnego się nie działo ale rozdział jest! I misie pysie moje drogie nie kłamczyć mnie tu proszę bo widzę, że na mojego bloga wchodzą ludzie. I miło by było gdyby to nie były duchy i nie przelatywały przez mojego bloga bez żadnego śladu. Dlatego zrobimy tak:
NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ DOPIERO GDY POD TYM ROZDZIAŁEM BĘDĄ CO NAJMNIEJ DWA KOMENTARZE!
To tyle z mojego kazania miłego dnia. Pozdrowionka!
~Bellatrix Lestrange~
niedziela, 16 listopada 2014
Rozdział X
Balanga w pokoju wspólnym domu lwa trwałaby do białego rana gdyby nie opiekunka Gryffindoru, która koło godziny trzeciej zrobiła awanturę i wysłała wszystkich do łóżek. Hanna wracając do swojego dormitorium wciąż rozmyślała nad zaistniałą sytuacją. Ponad pół roku temu widziała mnóstwo razy Cedrika i Cho razem, którzy nie dość, że się całowali to robili także dużo innych mniej cenzuralnych rzeczy. Nie czuła się z tym dobrze to prawda ale teraz gdy zobaczyła ich w objęciach poczuła się jakby bardzo powoli i statecznie jej na nowo budowany świat runął. A najgorsze było to, że nie mogła odszyfrować dlaczego... "Dobrze wiesz kretynko dlaczego! Ty go nadal koch..." Nie! Nie! Nie! Nie mogła tak myśleć! Przypomniały jej się piękne czasy gdy była przyjaciółką Cedrika. A później zaczęła do niego pałać tym bezsensownym uczuciem i wszystko co piękne się skończyło...
Nagle w głowie Hann zaświtała pewna myśl. Jest jedna osoba, która jest tak blisko jej spraw sercowych jak nikt. Musi się z nią jak najszybciej skontaktować! I natychmiast pobiegła do sowiarni. Przywitała się z Monkey po czym usiadła pod oknem i zabrała się za pisanie najdłuższego listu w swoim życiu opisując w nim każdy dzień i swoje uczucia od rozpoczęcia roku szkolnego. Opisała dokładnie wszystko począwszy od przyjazdu, sytuacji z Ernim, zerwania a kończąc na pierwszym zadaniu i pocałunku... O piątej wstała. Rozmasowała stwardniałe kości i wysłała sówkę z listem zaadresowanym do jej chrzestnej matki w bazie aurorów... Mimo późnej godziny nie chciało się jej spać więc udała się na spacer. Nocna przechadzka przy chłodnych promieniach księżyca znacząco złagodziła jej nerwy...
~*~
Cedrik obudził się w swoim łóżku w znakomitym nastroju. Miał za sobą już pierwsze zadanie śmiercionośnego turnieju. Całkowicie zapomniał o rozmowie z Hanną. Ogarnął się i zbiegł do Wielkiej Sali na śniadanie. Przywitał się ze swoimi przyjaciółmi i jak gdyby nigdy nic usiadł obok Rogera i Franka. Warto dodać w tym miejscu, że znana nam grupka najlepszych przyjaciół siedziała przy jednym stole by móc przez cały gadać. Hann nie przyszła na śniadanie jednak zaaferowany chłopak tego nie zauważył. Po skończonym posiłku Cedrik poszedł na spacer na błonia. Jednak spokój nie był mu dany. Niedaleko od dziedzińca zauważył grupę ślizgonów, wokół, których zebrał się nieduży tłum. Poszedł w ich stronę i zauważył, że każda z tamtych osób ma przypięte do koszuli coś w rodzaju przypinki. Gdy był już niedaleko dostrzegł znajomą twarz... To Ginny próbowała bić Dracona Malfoya jednak ten był mimo wszystko silniejszy i mogło się to skończyć tragicznie... Cedrik natychmiast zaczął biec. Dorwał się do Malfoya i odepchnął go tak, że ten upadł na ziemię a sam chłopak zasłonił Ginny własnym ciałem.
-O co chodzi?! - Zapytał dziewczynę łapiąc ją za przedramiona, dopiero teraz dostrzegł, że ma policzki całe we łzach a z jej wargi cieknie krew - Co oni ci zrobili?!
-Nie...-wyjąkała Ginny- Oni... oni...
Cedrik pojął, że nie dowie się niczego od rudowłosej, jednak był wściekły, że ten gad doprowadził ją do tego stanu. Puścił Ginny i obrócił się do Malfoya, który już wstał i w tym momencie otrzepywał sobie szatę. Złapał go za koszulę jak nic nie wartego kociaka.
-Co jej zrobiliście?!-wrzasnął ślizgonowi w twarz-Gadaj?!
Jednak zanim dostał odpowiedź zauważył, że na jego szacie doczepiona jest przypinka z napisem "Potter cuchnie" co chwila zmieniająca się na napis "Kibicuj Cedrikowi Diggory'emu". Chłopak był dosyć zdezorientowany. Puścił Malfoya. Cedrik zaczął się pogardliwie uśmiechać.
-Myślałeś, że wkupisz się w łaski?-zapytał robiąc małe kroki w kierunku Dracona-Naiwny jesteś...
Następna scena potoczyła się niesamowicie szybko. Cedrik walnął go z całej siły w brzuch.
-To za obrażanie mojego przyjaciela-powiedział-A to za Ginny-dodał uderzając go jeszcze raz.
Wstał i z obrzydzeniem zerknął na arystokratę jak na jakiegoś robaka. Odwrócił się i popatrzył Ginny w oczy.
-Wszystko będzie dobrze. Obiecuję.-Powiedział po czym przytulił zapłakaną dziewczynę. Wziął ją na ręce i zaniósł do wieży Gryffindoru.
-O matko kochana, Ginny!
Usłyszał zaraz po wejściu. Sekundę później przerażona Hermiona Granger szła obok nich trzymając przyjaciółkę za rękę. Pomogła Cedrikowi położyć dziewczynę na kanapie w pokoju wspólnym.
-Pobiegnę po Harry'ego!-zawołała Hermiona gdy już przykryła rudowłosą leżącym na oparciu kanapy kocem
Cedrik usiadł na pufie obok kanapy i odgarnął kosmyk włosów z czoła przyjaciółki po czym złapał ją za rękę.
-Jak oni mogli... to... to...-łkała dziewczyna
-Ćśśś... wszystko będzie dobrze...-uspokoił jej skołotane nerwy chłopak głaszcząc ją przy tym po głowie.
Następne kilka sekund utonęło w rumorze zbiegających po schodach Harry'ego, Franka i Hermiony. Wybraniec natychmiast podbiegł do swojej dziewczyny i uklęknął obok niej. Cedrik odsunął się od niej pośpiesznie wkładając dłonie do kieszeni swojej bluzy. Ginny natychmiast przytuliła się do ukochanego chowając twarz w jego szyi.
-O co chodzi?- zapytał zdezorientowany chłopak
Cedrik opowiedział mu wszystko począwszy od tego jak wyszedł na błonia a kończąc na tym jak szedł po korytarzach Hogwartu niosąc Ginny na rękach. Harry serdecznie podziękował przyjacielowi i razem z Hermioną zajął się obmywaniem twarzy rudowłosej z brudu, łez i krwi. Frank w tym czasie pobiegł "porozmawiać" z Malfoyem. Cedrik uznał, że nie będzie im już przeszkadzał i postanowił mimo wszystko spędzić czas na dworze. Wolnym krokiem udał się w stronę jeziora. Z oddali ujrzał już dobrze znaną mu sylwetkę i długie złote włosy...
~*~
Hanna zdecydowała się wziąć trochę jedzenia ze szkolnej kuchni by nie umrzeć z głodu. Udała się do biblioteki by tam spędzić czas. Niestety pierwszą osobą jaką zobaczyła był Ernie Macmillan. Udała, że patrzy w drugą stronę i poszła w inny koniec pomieszczenia. Pech chciał, że siedziała tam Cho Chang.
-Ooo witaj dawno cię nie widziałam-zaczęła chinka
-Nie chcę z tobą rozmawiać...
-Ojej jakie to smutne. Ale wiesz ja chcę ci tylko przekazać wiadomość, że masz nie zbliżać się do mojego chłopaka, zrozumiano?!
-Że niby kogo?
-Pfff... Jaka ty jesteś durna-odparła Cho kładąc dłoń na półce za dziewczyną tym samym przygważdżając Hann do biblioteczki-Oczywiście chodzi mi o Cedrika!
-Przecież wy nie jesteście parą!
- No popatrz jakie to życie dziwne-dodała udając zatroskanie-niby cię nie lubię a jednak uznałam, że ty jako pierwsza dowiesz się o tej cudownej nowinie.
-Kłamiesz!-wycedziła przez zęby Hanna po czym odepchnęła od siebie dziewczynę i wybiegła z biblioteki.
Usiadła na murku przed szkołą i wzięła kilka głębokich oddechów. To nie mogła być prawda! Udała się tam gdzie zawsze najlepiej jej nerwy się koiły. Nad jezioro...
~*~
Nie dość że spóźniłam się dwa miesiące to jeszcze rozdział dramatycznie krótki :( Ale nie mogę tego tak zostawić po prostu nie mogę! Nie chcę Wam niczego obiecywać ale postaram się poprawić. Moja życiowa sytuacja nie jest łatwa ale tego bloga nie porzucę. To jedno mogę Wam obiecać...
Bellatrix
Nagle w głowie Hann zaświtała pewna myśl. Jest jedna osoba, która jest tak blisko jej spraw sercowych jak nikt. Musi się z nią jak najszybciej skontaktować! I natychmiast pobiegła do sowiarni. Przywitała się z Monkey po czym usiadła pod oknem i zabrała się za pisanie najdłuższego listu w swoim życiu opisując w nim każdy dzień i swoje uczucia od rozpoczęcia roku szkolnego. Opisała dokładnie wszystko począwszy od przyjazdu, sytuacji z Ernim, zerwania a kończąc na pierwszym zadaniu i pocałunku... O piątej wstała. Rozmasowała stwardniałe kości i wysłała sówkę z listem zaadresowanym do jej chrzestnej matki w bazie aurorów... Mimo późnej godziny nie chciało się jej spać więc udała się na spacer. Nocna przechadzka przy chłodnych promieniach księżyca znacząco złagodziła jej nerwy...
~*~
Cedrik obudził się w swoim łóżku w znakomitym nastroju. Miał za sobą już pierwsze zadanie śmiercionośnego turnieju. Całkowicie zapomniał o rozmowie z Hanną. Ogarnął się i zbiegł do Wielkiej Sali na śniadanie. Przywitał się ze swoimi przyjaciółmi i jak gdyby nigdy nic usiadł obok Rogera i Franka. Warto dodać w tym miejscu, że znana nam grupka najlepszych przyjaciół siedziała przy jednym stole by móc przez cały gadać. Hann nie przyszła na śniadanie jednak zaaferowany chłopak tego nie zauważył. Po skończonym posiłku Cedrik poszedł na spacer na błonia. Jednak spokój nie był mu dany. Niedaleko od dziedzińca zauważył grupę ślizgonów, wokół, których zebrał się nieduży tłum. Poszedł w ich stronę i zauważył, że każda z tamtych osób ma przypięte do koszuli coś w rodzaju przypinki. Gdy był już niedaleko dostrzegł znajomą twarz... To Ginny próbowała bić Dracona Malfoya jednak ten był mimo wszystko silniejszy i mogło się to skończyć tragicznie... Cedrik natychmiast zaczął biec. Dorwał się do Malfoya i odepchnął go tak, że ten upadł na ziemię a sam chłopak zasłonił Ginny własnym ciałem.
-O co chodzi?! - Zapytał dziewczynę łapiąc ją za przedramiona, dopiero teraz dostrzegł, że ma policzki całe we łzach a z jej wargi cieknie krew - Co oni ci zrobili?!
-Nie...-wyjąkała Ginny- Oni... oni...
Cedrik pojął, że nie dowie się niczego od rudowłosej, jednak był wściekły, że ten gad doprowadził ją do tego stanu. Puścił Ginny i obrócił się do Malfoya, który już wstał i w tym momencie otrzepywał sobie szatę. Złapał go za koszulę jak nic nie wartego kociaka.
-Co jej zrobiliście?!-wrzasnął ślizgonowi w twarz-Gadaj?!
Jednak zanim dostał odpowiedź zauważył, że na jego szacie doczepiona jest przypinka z napisem "Potter cuchnie" co chwila zmieniająca się na napis "Kibicuj Cedrikowi Diggory'emu". Chłopak był dosyć zdezorientowany. Puścił Malfoya. Cedrik zaczął się pogardliwie uśmiechać.
-Myślałeś, że wkupisz się w łaski?-zapytał robiąc małe kroki w kierunku Dracona-Naiwny jesteś...
Następna scena potoczyła się niesamowicie szybko. Cedrik walnął go z całej siły w brzuch.
-To za obrażanie mojego przyjaciela-powiedział-A to za Ginny-dodał uderzając go jeszcze raz.
Wstał i z obrzydzeniem zerknął na arystokratę jak na jakiegoś robaka. Odwrócił się i popatrzył Ginny w oczy.
-Wszystko będzie dobrze. Obiecuję.-Powiedział po czym przytulił zapłakaną dziewczynę. Wziął ją na ręce i zaniósł do wieży Gryffindoru.
-O matko kochana, Ginny!
Usłyszał zaraz po wejściu. Sekundę później przerażona Hermiona Granger szła obok nich trzymając przyjaciółkę za rękę. Pomogła Cedrikowi położyć dziewczynę na kanapie w pokoju wspólnym.
-Pobiegnę po Harry'ego!-zawołała Hermiona gdy już przykryła rudowłosą leżącym na oparciu kanapy kocem
Cedrik usiadł na pufie obok kanapy i odgarnął kosmyk włosów z czoła przyjaciółki po czym złapał ją za rękę.
-Jak oni mogli... to... to...-łkała dziewczyna
-Ćśśś... wszystko będzie dobrze...-uspokoił jej skołotane nerwy chłopak głaszcząc ją przy tym po głowie.
Następne kilka sekund utonęło w rumorze zbiegających po schodach Harry'ego, Franka i Hermiony. Wybraniec natychmiast podbiegł do swojej dziewczyny i uklęknął obok niej. Cedrik odsunął się od niej pośpiesznie wkładając dłonie do kieszeni swojej bluzy. Ginny natychmiast przytuliła się do ukochanego chowając twarz w jego szyi.
-O co chodzi?- zapytał zdezorientowany chłopak
Cedrik opowiedział mu wszystko począwszy od tego jak wyszedł na błonia a kończąc na tym jak szedł po korytarzach Hogwartu niosąc Ginny na rękach. Harry serdecznie podziękował przyjacielowi i razem z Hermioną zajął się obmywaniem twarzy rudowłosej z brudu, łez i krwi. Frank w tym czasie pobiegł "porozmawiać" z Malfoyem. Cedrik uznał, że nie będzie im już przeszkadzał i postanowił mimo wszystko spędzić czas na dworze. Wolnym krokiem udał się w stronę jeziora. Z oddali ujrzał już dobrze znaną mu sylwetkę i długie złote włosy...
~*~
Hanna zdecydowała się wziąć trochę jedzenia ze szkolnej kuchni by nie umrzeć z głodu. Udała się do biblioteki by tam spędzić czas. Niestety pierwszą osobą jaką zobaczyła był Ernie Macmillan. Udała, że patrzy w drugą stronę i poszła w inny koniec pomieszczenia. Pech chciał, że siedziała tam Cho Chang.
-Ooo witaj dawno cię nie widziałam-zaczęła chinka
-Nie chcę z tobą rozmawiać...
-Ojej jakie to smutne. Ale wiesz ja chcę ci tylko przekazać wiadomość, że masz nie zbliżać się do mojego chłopaka, zrozumiano?!
-Że niby kogo?
-Pfff... Jaka ty jesteś durna-odparła Cho kładąc dłoń na półce za dziewczyną tym samym przygważdżając Hann do biblioteczki-Oczywiście chodzi mi o Cedrika!
-Przecież wy nie jesteście parą!
- No popatrz jakie to życie dziwne-dodała udając zatroskanie-niby cię nie lubię a jednak uznałam, że ty jako pierwsza dowiesz się o tej cudownej nowinie.
-Kłamiesz!-wycedziła przez zęby Hanna po czym odepchnęła od siebie dziewczynę i wybiegła z biblioteki.
Usiadła na murku przed szkołą i wzięła kilka głębokich oddechów. To nie mogła być prawda! Udała się tam gdzie zawsze najlepiej jej nerwy się koiły. Nad jezioro...
~*~
Nie dość że spóźniłam się dwa miesiące to jeszcze rozdział dramatycznie krótki :( Ale nie mogę tego tak zostawić po prostu nie mogę! Nie chcę Wam niczego obiecywać ale postaram się poprawić. Moja życiowa sytuacja nie jest łatwa ale tego bloga nie porzucę. To jedno mogę Wam obiecać...
Bellatrix
sobota, 2 sierpnia 2014
Coś tam o mnie
Podobno ludzie chętniej czytają blogi gdy wiedzą coś o autorze. No cóż mam szansę się przekonać więc zaserwuję Wam kilka faktów z mojego życia :P
1. Mam piętnaście lat i po wakacjach idę do trzeciej klasy gimnazjum
2. Od dziewięciu lat jestem harcerką ZHP i jest to znaczna część mojego życia ^^
3. Uczę się grać na gitarze i cierpię na pewną chorobę, której skutki objawiają się w sposób dość typowy dla harcerzy czyli cały czas śpiewam :P
4. Jak już kiedyś pisałam jestem umysłem ścisłym i zadziwia mnie to jak wielką radość daje mi pisanie tego bloga
5. Jestem stu procentową chłopczycą
6. Mam dwóch starszych braci i życie w tym domu to istny survival :P
7. Mój pokój i ubrania są tylko i wyłącznie w czarnym kolorze
8. Kocham rock i metal.Najbardziej lubię Pink Floyd i Nightwish
9. Uwielbiam czytać książki i oglądać filmy. Zakochuję się zawsze w najczarniejszym bohaterze fabuły
10. Od czasu do czasu jeżdżę konno
11. Najodważniejszą rzeczą z mojego życia jakiej dokonałam był lot na paralotni ^^
12. Moją drugą wielką pasją zaraz po harcerstwie jest Freestyle Slalom Skating czyli bardzo ogólnie rzecz biorąc figurowa jazda na rolkach
13. Jestem anarchistką i ateistką
14. Mam grono znakomitych przyjaciół
15. Nie umiałabym żyć bez muzyki <3
No to jak na razie wszystko co przyszło mi do głowy :) Wiem, że już nikt nie odwiedza mojego bloga ale postaram się to nadrobić i bardzo proszę o zostawianie komentarzy nawet anonimowych. to naprawdę wiele znaczy dla autora :)
Pozdrawiam ~Bellatrix Lestrange~
1. Mam piętnaście lat i po wakacjach idę do trzeciej klasy gimnazjum
2. Od dziewięciu lat jestem harcerką ZHP i jest to znaczna część mojego życia ^^
3. Uczę się grać na gitarze i cierpię na pewną chorobę, której skutki objawiają się w sposób dość typowy dla harcerzy czyli cały czas śpiewam :P
4. Jak już kiedyś pisałam jestem umysłem ścisłym i zadziwia mnie to jak wielką radość daje mi pisanie tego bloga
5. Jestem stu procentową chłopczycą
6. Mam dwóch starszych braci i życie w tym domu to istny survival :P
7. Mój pokój i ubrania są tylko i wyłącznie w czarnym kolorze
8. Kocham rock i metal.Najbardziej lubię Pink Floyd i Nightwish
9. Uwielbiam czytać książki i oglądać filmy. Zakochuję się zawsze w najczarniejszym bohaterze fabuły
10. Od czasu do czasu jeżdżę konno
11. Najodważniejszą rzeczą z mojego życia jakiej dokonałam był lot na paralotni ^^
12. Moją drugą wielką pasją zaraz po harcerstwie jest Freestyle Slalom Skating czyli bardzo ogólnie rzecz biorąc figurowa jazda na rolkach
13. Jestem anarchistką i ateistką
14. Mam grono znakomitych przyjaciół
15. Nie umiałabym żyć bez muzyki <3
No to jak na razie wszystko co przyszło mi do głowy :) Wiem, że już nikt nie odwiedza mojego bloga ale postaram się to nadrobić i bardzo proszę o zostawianie komentarzy nawet anonimowych. to naprawdę wiele znaczy dla autora :)
Pozdrawiam ~Bellatrix Lestrange~
piątek, 1 sierpnia 2014
Rozdział IX
Cedrik przez krótką chwilę wpatrywał się w odgrywającą się przed nim scenę nie ukrywając radości. Na fotelu przy kominku siedział jego przyjaciel Roger Davies i całował się namiętnie ale powoli z Luną Lovegood. Cedrik zrobił kilka kroków w tył i odłożył swoje rzeczy na stolik przy wyjściu po czym wrócił do łuku prowadzącym do salonu. Nonszalancko oparł się o futrynę i chrząknął znacząco szczerząc przy tym zęby. W tym momencie para odskoczyła od siebie i oboje wstali rumieniąc się i patrząc na przyjaciela jakby zobaczyli go po raz pierwszy.
-Bo ja... To jest... Znaczy... My... Tego...
Takie strzępki tłumaczeń dolatywały do uszu Cedrika, który zaczął się cicho śmiać. Zrobił kilka kroków w głąb pokoju. Odchylił się nie znacznie do tyłu, wepchnął kciuki do przednich kieszeni spodni i przerwał ich potok nie składnych słów, wciąż się szczerząc:
-Dobra, dobra. Nie interesuję mnie co Was łączy i dlaczego się migdaliliście o tej porze-mówiąc to zerknął ostentacyjnie na zegar nad kominkiem, który przypomniał o swojej obecności wybijając godzinę drugą w nocy- Bardziej jednak zastanawia mnie czemu robiliście to w pokoju wspólnym mojego domu a nie swojego?
Mówiąc ostatnie zdanie uniósł wysoko jedną brew. Roger przeczesał ręką włosy i dał do zrozumienia Lunie żeby sobie poszła. Dziewczyna chcąc się ulotnić podłapała aluzję i szybkim tempem wyszła z pokoju wspólnego. Roger usiadł na tym samym fotelu, z którego dopiero co wstał i zaczął wpatrywać się w ogień wesoło tańczący w kominku. Cedrik dość zadziwiony takim obrotem sprawy zajął kanapę na przeciwko przyjaciela.
-Chciałem z tobą porozmawiać bo jesteś moim najlepszym przyjacielem-zaczął Roger- ja... Zakochałem się w Lunie i musiałem o tym komuś powiedzieć. Czekałem tu na Ciebie a całkiem niedawno przyszła tu Luna, która szukała mnie po całym Hogwarcie by przekazać mi coś ważnego. Okazało się, że ona też pała do mnie uczuciem więc...
-Nie kończ wiem co było dalej-przerwał mu Cedrik z uśmiechem na twarzy- Czy wszyscy zakochani są tacy ślepi? Wszyscy żeśmy widzieli, że coś do siebie macie a wy sobie utrudnialiście drogę
-No chyba wszyscy są ślepi bo cała szkoła od roku gadała tylko o tym, że bujasz się ze wzajemnością w Hann a wy i tak...
Roger nie dokończył bo zobaczył minę swojego przyjaciela
-Och... Stary przepraszam nie chciałem... to znaczy wiem, że to temat tabu ale jakoś mi się wymsknęło...
-Nie ważne. Muszę się jakoś pozbierać życie toczy się dalej. Zresztą to i tak chyba nie było prawdziwe uczucie... Ale... Właściwie to nieważne. Dobranoc.
Po skończeniu tego monologu Ced udał się do swojego dormitorium a Roger zły na siebie, że tak popsuł atmosferę opuścił pokój wspólny puchonów.
Młody uczeń Hufflepuffu nie mógł spać więc postanowił nie przymuszać się przed tak ważnym dniem. Przemienił się w pumę i w blasku księżyca okrążył kilka razy jezioro biegnąc jak najszybciej by się zmęczyć. Gdy poczuł, że już brakuje mu sił zanurzył się dla ochłody w jeziorze i wrócił do łóżka.
~*~
Hanna obudziła się tego dnia bardzo wcześnie. Nie chciała już spać więc dla zabicia czasu rozpakowała swoje rzeczy, do których z powodu wydarzeń nie miała głowy. Zajęła się tym starym mugolskim sposobem by nie było za prosto. Jednak nawet to nie uwolniło jej od zbędnych rozmyśleń. Czuła się tak jakby to wszystko co łączyło ją z Cedrikiem było snem. Tak jakby nic się nie przydarzyło naprawdę. Przez noc doznała takiej refleksji czy to co ją łączyło można było nazwać związkiem? Miała wrażenie, że to było coś takiego jakby ktoś nagrał film z tego jak dwoje ludzi powoli się do siebie zbliża i poznaje po czym puścił w jej życiu tylko, że na trzy razy szybszych obrotach. Rozmyślała jeszcze jakiś czas dopóki jej współlokatorki się nie obudziły. Wtedy ogarnęła do końca swój wygląd i udała się na śniadanie z zamysłem by postarać się wpasować w rolę koleżanki Cedrika...
~*~
Cedrik i Harry jako pierwsi zjawili się w wielkiej sali. Usiedli obok siebie z nietęgimi minami, które mówiły, że ostatnie na co mają ochotę to posiłek przy żartobliwych rozmowach. Chcąc nie chcąc sala zaczęła powoli zapełniać się podekscytowanymi uczniami. Posiłek minął dosyć szybko a przyjaciołom udało się wepchnąć w zawodników trochę jedzenia. Grupka nieodłącznych przyjaciół stała przy wyjściu żegnając się z reprezentantami i życząc im szczęścia. Cedrik poczuł ukłucie zazdrości gdy Ginny na pożegnanie pocałowała Harry'ego. Razem ruszyli do drzwi gdy zatrzymał ich dobrze znany im głos.
-Harry! Cedrik!
Odwrócili się i zobaczyli biegnącą w ich stronę Hannę, której długie blond włosy zgrabnie obijały się o ramiona. Wpadła w objęcia Harry'ego i pożyczyła mu powodzenia, po czym podeszła do swojego ukochanego. Serce zabiło jej szybciej gdy spojrzała w jego zielone tęczówki. Odważyła się na śmielszy ruch i złapała go za ramię.
-Uważaj na siebie-powiedziała i uśmiechnęła się. Gdy ten pokiwał nieznacznie głową odsunęła się i odeszła w stronę przyjaciół.
Wybrańcy odwrócili się i skierowali swoje kroki do pokoju specjalnie ustawionego dla zawodników zaraz obok areny. Czuli się okropnie jakby ktoś przydzwonił im z całej siły w łeb i teraz słaniali się na nogach. Przyjaciele mieli sobie tyle do powiedzenia ale teraz ich twarze były zielone i czuli, że jakby otworzyli usta to mogło by ich zemdlić. Siedzieli jakiś czas w namiocie razem z Fleur i Krumem dopóki nie przyszedł Ludo Bagman, Pan Crouch i Dumbledore. Objaśnili im iż wylosują teraz miniaturki tego co spotkają na arenie. Pierwsza losowała Fleur. Drżącą ręką wyciągnęła bardzo dokładną figurkę walijskiego smoka zielonego z numerkiem dwa zawieszonym u szyi. Następnie Krum wyciągnął chińskiego ogniomiota z numerem trzy. Teraz przyszła kolej na Cedrika. Włożył dłoń do worka i wyciągnął za ogon szwedzkiego smoka krótkopyskiego z dyndającą u szyi jedynką. Ostatni został Harry. Najmłodszy i szczerze przerażony. Wsadził do worka rękę, na którą wskoczył mu rogogon węgierski z czwórką w zębach. Dostali instrukcje i po pierwszym wystrzale armatnim na chwiejnych nogach z różdżką w dłoni na arenę wyszedł młody Diggory. Zalała go fala radości gdy usłyszał głośny wiwat nawet ze strony trybun zajmowanej przez ślizgonów. I właśnie wtedy ujrzał smoka siedzącego na stosie jaj a pośrodku tej sterty było złote jajo, które mieli za zadanie zdobyć. Atak nastąpił nagle ledwo zdążył się uchylić przed strumieniem ognia skierowanym w jego kierunku. Zaczął biegać i chować się za kamieniami nie świadomy tego, że wybranka jego serca ze strachu zalewa się łzami i wbija sobie paznokcie w policzki. Postanowił wcielić w życie plan obmyślany razem z przyjacielem. Wyskoczył zza sterty gruzu przetransmutował skałę w psa, na którego smok faktycznie zwrócił uwagę. Uradowany trochę za szybko przebiegł w stronę gniazda i wielki gad zauważył ten ruch. Z niezwykłą szybkością obrócił się i posłał w jego stronę strugę ognia przed, którą niestety nie zdążył się uchylić. Dało się usłyszeć odgłos przerażenia dobiegający z trybun ale najbardziej z całej widowni przerażona była Hanna, która krzyknęła najgłośniej ze wszystkich po czym wstała i dalszy rozwój wydarzeń oglądała na stojąco zasłaniając sobie twarz rękoma. Cedrik odrzucony przez falę gorąca stoczył się po skale i nieźle poobijał sobie kości, czuł też, że smok nieźle go poparzył ale widział już jajo. Dobiegł do gniazda i chwycił swój cel w ramiona. Widownia przywitała taki rozwój wydarzeń głośnym wiwatem a na arenę wpadli zaraz poskramiacze smoków, którzy zapędzili gada z powrotem do klatki. Nastąpiła krótka przerwa podczas, której pani Pomfrey opatrywała pęknięte żebro i poparzoną twarz zawodnika. Cedrik nie ułatwiał pielęgniarce zadania bo rozpierała go energia i cały czas się uśmiechał przez co pomarańczowa maść spływała po napiętych mięśniach twarzy. Gdy niewola już minęła i wszelkiego rodzaju kremy już spełniły swoją rolę bohater został wypuszczony na wolność. Przy trybunach szczęśliwa czekała Hanna, którą również rozpierała radość i energia. Uśmiech na jej twarzy powiększył się jeszcze bardziej gdy poła od namiotu się odsłoniła i wyszedł z niej reprezentant domu borsuka. Hann powoli ruszyła w jego kierunku lecz zanim znalazła się w zasięgu jego wzroku zobaczyła scenę, która zapadła jej na długo w pamięć. Z dzikim piskiem w ramiona jej byłego chłopaka wpadła Cho Chang i zaczęła go całować. Hanna nie mogła na to patrzeć więc odwróciła się i pobiegła z powrotem na trybuny oglądać resztę występów. Siedziała tam i o dziwo nie płakała. Coś jej mówiło, że nie warto...
~*~
Cedrik uradowany mógł wreszcie wyjść z namiotu szpitalnego. Jeszcze rozpierała go adrenalina i nie wszystkie informacje do niego docierały. Gdy tylko znów ujrzał światło dzienne usłyszał dziki pisk i ujrzał Cho, która rzuciła mu się w ramiona i zaczęła się z nim całować. Przez chwilę oddawał się tej czynności po czym zorientował się co robi. Odepchnął od siebie dziewczynę wręcz brutalnie.
-Co ty robisz?!-krzyknął na nią zły na samego siebie, że wcześniej nie przerwał tej absurdalnej chwili
-No co?! Nie widzisz jaka jestem z ciebie dumna kotku?
-Nie mów tak do mnie!-Cedrik zdenerwował się nie na żarty-Kiedy ty w końcu zrozumiesz, że od mnóstwa czasu nie jesteśmy już parą?!
-Ale ja cię nadal kocham! A poza tym wiem, że chodzi tylko i wyłącznie o tę szmatę Abbot!
Tego chłopak nie wytrzymał podszedł do Krukonki i podniósł nad nią pięść. Przerażona dziewczyna skuliła się oczekując bólu jednak takowego nie zaznała. Cedrik powoli się uspokoił i opuścił rękę po czym bez słowa wyminął dziewczynę i poszedł na widownię. Znalazł miejsce między Frankiem a Rogerem, który tulił do siebie Lunę. Uśmiechnął się. Instynktownie spojrzał w stronę Hann jednak nie zobaczył jej twarzy bo patrzyła tępo w podłogę a twarz zasłoniła kurtyna jej jasnych włosów. Chłopak od razu wyczuł, że coś jest nie tak jednak nie był to odpowiedni moment na pogawędki. Postanowił odłożyć to na później i skupić się na występach innych. Wiktor Krum właśnie w tym momencie złapał jajo i jego pokaz się skończył. Dostał punkty, jego smok został zapędzony do klatki a na arenę wypuszczono Rogogona Węgierskiego. Wystrzał armatni i na pokaz wypuszczony zostaje słynny Harry Potter teraz jego kolej na zaprezentowanie swoich umiejętności. Bystry chłopak wykazał się inteligencją i przywołał swoją miotłę. Z powietrza raz dwa uporał się z wielkim gadem i zdobył dzięki temu najlepszy czas. Zadowoleni przyjaciele wrócili do salonu Gryfonów by świętować przejście pierwszego zadania. Wokół młodego Diggory'iego zapanował taki chaos, że aż zapomniał on o odłożonej "na później" rozmowie. Hanna Abbot nie zapomniała jednak i mimo tego, że udzielała się w zabawach przed oczami wciąż miała obraz Cedrika całującego się z Cho...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i już kolejny rozdział obiecywany, zapomniany ale jednak jest. Wiem, ze straciłam już resztki czytelników co widzę po statystykach ale dopiero niedawno wróciłam do domu bo jestem harcerką i obozy, biwaki i inne sprawy rodzinne, które nie powinny zostać tu wymienione nałożyły się na siebie co odbiło się na blogu. Postanowiłam sobie jednak, ze będę pisała co najmniej jeden rozdział na miesiąc ;) Zauważyłam ciekawą rzecz, że przeczytałam dzisiaj swojego bloga i mnie to zaciekawiło co będzie dalej xD Tym samym usiadłam w końcu na czterech literach i dokończyłam pisanie dawno już zaczętego rozdziału :) Mam nadzieję, że mi wybaczycie ten nietakt i jakoś uda mi się nadrobić lukę w historii ;)
~Bellatrix Lestrange~
-Bo ja... To jest... Znaczy... My... Tego...
Takie strzępki tłumaczeń dolatywały do uszu Cedrika, który zaczął się cicho śmiać. Zrobił kilka kroków w głąb pokoju. Odchylił się nie znacznie do tyłu, wepchnął kciuki do przednich kieszeni spodni i przerwał ich potok nie składnych słów, wciąż się szczerząc:
-Dobra, dobra. Nie interesuję mnie co Was łączy i dlaczego się migdaliliście o tej porze-mówiąc to zerknął ostentacyjnie na zegar nad kominkiem, który przypomniał o swojej obecności wybijając godzinę drugą w nocy- Bardziej jednak zastanawia mnie czemu robiliście to w pokoju wspólnym mojego domu a nie swojego?
Mówiąc ostatnie zdanie uniósł wysoko jedną brew. Roger przeczesał ręką włosy i dał do zrozumienia Lunie żeby sobie poszła. Dziewczyna chcąc się ulotnić podłapała aluzję i szybkim tempem wyszła z pokoju wspólnego. Roger usiadł na tym samym fotelu, z którego dopiero co wstał i zaczął wpatrywać się w ogień wesoło tańczący w kominku. Cedrik dość zadziwiony takim obrotem sprawy zajął kanapę na przeciwko przyjaciela.
-Chciałem z tobą porozmawiać bo jesteś moim najlepszym przyjacielem-zaczął Roger- ja... Zakochałem się w Lunie i musiałem o tym komuś powiedzieć. Czekałem tu na Ciebie a całkiem niedawno przyszła tu Luna, która szukała mnie po całym Hogwarcie by przekazać mi coś ważnego. Okazało się, że ona też pała do mnie uczuciem więc...
-Nie kończ wiem co było dalej-przerwał mu Cedrik z uśmiechem na twarzy- Czy wszyscy zakochani są tacy ślepi? Wszyscy żeśmy widzieli, że coś do siebie macie a wy sobie utrudnialiście drogę
-No chyba wszyscy są ślepi bo cała szkoła od roku gadała tylko o tym, że bujasz się ze wzajemnością w Hann a wy i tak...
Roger nie dokończył bo zobaczył minę swojego przyjaciela
-Och... Stary przepraszam nie chciałem... to znaczy wiem, że to temat tabu ale jakoś mi się wymsknęło...
-Nie ważne. Muszę się jakoś pozbierać życie toczy się dalej. Zresztą to i tak chyba nie było prawdziwe uczucie... Ale... Właściwie to nieważne. Dobranoc.
Po skończeniu tego monologu Ced udał się do swojego dormitorium a Roger zły na siebie, że tak popsuł atmosferę opuścił pokój wspólny puchonów.
Młody uczeń Hufflepuffu nie mógł spać więc postanowił nie przymuszać się przed tak ważnym dniem. Przemienił się w pumę i w blasku księżyca okrążył kilka razy jezioro biegnąc jak najszybciej by się zmęczyć. Gdy poczuł, że już brakuje mu sił zanurzył się dla ochłody w jeziorze i wrócił do łóżka.
~*~
Hanna obudziła się tego dnia bardzo wcześnie. Nie chciała już spać więc dla zabicia czasu rozpakowała swoje rzeczy, do których z powodu wydarzeń nie miała głowy. Zajęła się tym starym mugolskim sposobem by nie było za prosto. Jednak nawet to nie uwolniło jej od zbędnych rozmyśleń. Czuła się tak jakby to wszystko co łączyło ją z Cedrikiem było snem. Tak jakby nic się nie przydarzyło naprawdę. Przez noc doznała takiej refleksji czy to co ją łączyło można było nazwać związkiem? Miała wrażenie, że to było coś takiego jakby ktoś nagrał film z tego jak dwoje ludzi powoli się do siebie zbliża i poznaje po czym puścił w jej życiu tylko, że na trzy razy szybszych obrotach. Rozmyślała jeszcze jakiś czas dopóki jej współlokatorki się nie obudziły. Wtedy ogarnęła do końca swój wygląd i udała się na śniadanie z zamysłem by postarać się wpasować w rolę koleżanki Cedrika...
~*~
Cedrik i Harry jako pierwsi zjawili się w wielkiej sali. Usiedli obok siebie z nietęgimi minami, które mówiły, że ostatnie na co mają ochotę to posiłek przy żartobliwych rozmowach. Chcąc nie chcąc sala zaczęła powoli zapełniać się podekscytowanymi uczniami. Posiłek minął dosyć szybko a przyjaciołom udało się wepchnąć w zawodników trochę jedzenia. Grupka nieodłącznych przyjaciół stała przy wyjściu żegnając się z reprezentantami i życząc im szczęścia. Cedrik poczuł ukłucie zazdrości gdy Ginny na pożegnanie pocałowała Harry'ego. Razem ruszyli do drzwi gdy zatrzymał ich dobrze znany im głos.
-Harry! Cedrik!
Odwrócili się i zobaczyli biegnącą w ich stronę Hannę, której długie blond włosy zgrabnie obijały się o ramiona. Wpadła w objęcia Harry'ego i pożyczyła mu powodzenia, po czym podeszła do swojego ukochanego. Serce zabiło jej szybciej gdy spojrzała w jego zielone tęczówki. Odważyła się na śmielszy ruch i złapała go za ramię.
-Uważaj na siebie-powiedziała i uśmiechnęła się. Gdy ten pokiwał nieznacznie głową odsunęła się i odeszła w stronę przyjaciół.
Wybrańcy odwrócili się i skierowali swoje kroki do pokoju specjalnie ustawionego dla zawodników zaraz obok areny. Czuli się okropnie jakby ktoś przydzwonił im z całej siły w łeb i teraz słaniali się na nogach. Przyjaciele mieli sobie tyle do powiedzenia ale teraz ich twarze były zielone i czuli, że jakby otworzyli usta to mogło by ich zemdlić. Siedzieli jakiś czas w namiocie razem z Fleur i Krumem dopóki nie przyszedł Ludo Bagman, Pan Crouch i Dumbledore. Objaśnili im iż wylosują teraz miniaturki tego co spotkają na arenie. Pierwsza losowała Fleur. Drżącą ręką wyciągnęła bardzo dokładną figurkę walijskiego smoka zielonego z numerkiem dwa zawieszonym u szyi. Następnie Krum wyciągnął chińskiego ogniomiota z numerem trzy. Teraz przyszła kolej na Cedrika. Włożył dłoń do worka i wyciągnął za ogon szwedzkiego smoka krótkopyskiego z dyndającą u szyi jedynką. Ostatni został Harry. Najmłodszy i szczerze przerażony. Wsadził do worka rękę, na którą wskoczył mu rogogon węgierski z czwórką w zębach. Dostali instrukcje i po pierwszym wystrzale armatnim na chwiejnych nogach z różdżką w dłoni na arenę wyszedł młody Diggory. Zalała go fala radości gdy usłyszał głośny wiwat nawet ze strony trybun zajmowanej przez ślizgonów. I właśnie wtedy ujrzał smoka siedzącego na stosie jaj a pośrodku tej sterty było złote jajo, które mieli za zadanie zdobyć. Atak nastąpił nagle ledwo zdążył się uchylić przed strumieniem ognia skierowanym w jego kierunku. Zaczął biegać i chować się za kamieniami nie świadomy tego, że wybranka jego serca ze strachu zalewa się łzami i wbija sobie paznokcie w policzki. Postanowił wcielić w życie plan obmyślany razem z przyjacielem. Wyskoczył zza sterty gruzu przetransmutował skałę w psa, na którego smok faktycznie zwrócił uwagę. Uradowany trochę za szybko przebiegł w stronę gniazda i wielki gad zauważył ten ruch. Z niezwykłą szybkością obrócił się i posłał w jego stronę strugę ognia przed, którą niestety nie zdążył się uchylić. Dało się usłyszeć odgłos przerażenia dobiegający z trybun ale najbardziej z całej widowni przerażona była Hanna, która krzyknęła najgłośniej ze wszystkich po czym wstała i dalszy rozwój wydarzeń oglądała na stojąco zasłaniając sobie twarz rękoma. Cedrik odrzucony przez falę gorąca stoczył się po skale i nieźle poobijał sobie kości, czuł też, że smok nieźle go poparzył ale widział już jajo. Dobiegł do gniazda i chwycił swój cel w ramiona. Widownia przywitała taki rozwój wydarzeń głośnym wiwatem a na arenę wpadli zaraz poskramiacze smoków, którzy zapędzili gada z powrotem do klatki. Nastąpiła krótka przerwa podczas, której pani Pomfrey opatrywała pęknięte żebro i poparzoną twarz zawodnika. Cedrik nie ułatwiał pielęgniarce zadania bo rozpierała go energia i cały czas się uśmiechał przez co pomarańczowa maść spływała po napiętych mięśniach twarzy. Gdy niewola już minęła i wszelkiego rodzaju kremy już spełniły swoją rolę bohater został wypuszczony na wolność. Przy trybunach szczęśliwa czekała Hanna, którą również rozpierała radość i energia. Uśmiech na jej twarzy powiększył się jeszcze bardziej gdy poła od namiotu się odsłoniła i wyszedł z niej reprezentant domu borsuka. Hann powoli ruszyła w jego kierunku lecz zanim znalazła się w zasięgu jego wzroku zobaczyła scenę, która zapadła jej na długo w pamięć. Z dzikim piskiem w ramiona jej byłego chłopaka wpadła Cho Chang i zaczęła go całować. Hanna nie mogła na to patrzeć więc odwróciła się i pobiegła z powrotem na trybuny oglądać resztę występów. Siedziała tam i o dziwo nie płakała. Coś jej mówiło, że nie warto...
~*~
Cedrik uradowany mógł wreszcie wyjść z namiotu szpitalnego. Jeszcze rozpierała go adrenalina i nie wszystkie informacje do niego docierały. Gdy tylko znów ujrzał światło dzienne usłyszał dziki pisk i ujrzał Cho, która rzuciła mu się w ramiona i zaczęła się z nim całować. Przez chwilę oddawał się tej czynności po czym zorientował się co robi. Odepchnął od siebie dziewczynę wręcz brutalnie.
-Co ty robisz?!-krzyknął na nią zły na samego siebie, że wcześniej nie przerwał tej absurdalnej chwili
-No co?! Nie widzisz jaka jestem z ciebie dumna kotku?
-Nie mów tak do mnie!-Cedrik zdenerwował się nie na żarty-Kiedy ty w końcu zrozumiesz, że od mnóstwa czasu nie jesteśmy już parą?!
-Ale ja cię nadal kocham! A poza tym wiem, że chodzi tylko i wyłącznie o tę szmatę Abbot!
Tego chłopak nie wytrzymał podszedł do Krukonki i podniósł nad nią pięść. Przerażona dziewczyna skuliła się oczekując bólu jednak takowego nie zaznała. Cedrik powoli się uspokoił i opuścił rękę po czym bez słowa wyminął dziewczynę i poszedł na widownię. Znalazł miejsce między Frankiem a Rogerem, który tulił do siebie Lunę. Uśmiechnął się. Instynktownie spojrzał w stronę Hann jednak nie zobaczył jej twarzy bo patrzyła tępo w podłogę a twarz zasłoniła kurtyna jej jasnych włosów. Chłopak od razu wyczuł, że coś jest nie tak jednak nie był to odpowiedni moment na pogawędki. Postanowił odłożyć to na później i skupić się na występach innych. Wiktor Krum właśnie w tym momencie złapał jajo i jego pokaz się skończył. Dostał punkty, jego smok został zapędzony do klatki a na arenę wypuszczono Rogogona Węgierskiego. Wystrzał armatni i na pokaz wypuszczony zostaje słynny Harry Potter teraz jego kolej na zaprezentowanie swoich umiejętności. Bystry chłopak wykazał się inteligencją i przywołał swoją miotłę. Z powietrza raz dwa uporał się z wielkim gadem i zdobył dzięki temu najlepszy czas. Zadowoleni przyjaciele wrócili do salonu Gryfonów by świętować przejście pierwszego zadania. Wokół młodego Diggory'iego zapanował taki chaos, że aż zapomniał on o odłożonej "na później" rozmowie. Hanna Abbot nie zapomniała jednak i mimo tego, że udzielała się w zabawach przed oczami wciąż miała obraz Cedrika całującego się z Cho...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i już kolejny rozdział obiecywany, zapomniany ale jednak jest. Wiem, ze straciłam już resztki czytelników co widzę po statystykach ale dopiero niedawno wróciłam do domu bo jestem harcerką i obozy, biwaki i inne sprawy rodzinne, które nie powinny zostać tu wymienione nałożyły się na siebie co odbiło się na blogu. Postanowiłam sobie jednak, ze będę pisała co najmniej jeden rozdział na miesiąc ;) Zauważyłam ciekawą rzecz, że przeczytałam dzisiaj swojego bloga i mnie to zaciekawiło co będzie dalej xD Tym samym usiadłam w końcu na czterech literach i dokończyłam pisanie dawno już zaczętego rozdziału :) Mam nadzieję, że mi wybaczycie ten nietakt i jakoś uda mi się nadrobić lukę w historii ;)
~Bellatrix Lestrange~
niedziela, 1 czerwca 2014
Odbiegając od tematu ;)
Wiem, że sporo blogerek robi coś w stylu "O mnie..." Mnie to osobiście nie urzeka ale czekam na Wasz werdykt czy mam coś takiego zrobić czy nie. To ma się Wam spodobać więc proszę o jasną odpowiedź albo TAK albo NIE. To takie gadanie żeby zapełnić pustkę między rozdziałami ;P Już mówiłam, że rozdział prawie gotowy ;)
A to specjalnie dla Was. Uważam, że jest przepiękne i oglądam to już setny raz :')
sobota, 24 maja 2014
Rozdział VIII
Cedrik obudził się na szczycie wieży astronomicznej. Miał nikłą nadzieję, że to co się wydarzyło było jednym wielkim złudzeniem. Koszmarnym snem, z którego się zaraz wybudzi... Powoli podniósł się z zimnej posadzki i rozmasował sobie nogi. Noc spędzona w zimnie nie wpłynęła dobrze na jego samopoczucie. Bolał go każdy mięsień każda komórka ciała, a najgorsze było to, że nie było spowodowane to nocą spędzoną pod gołym niebem. To był okropny, narastający z każdą chwilą ból. Stracił już matkę. Gdy miał kilka lat zabili ją śmierciożercy. Wychowywał go ojciec.
Amos Diggory był zapatrzony w syna jak w obrazek. Faworyzował go na każdym kroku co bardzo denerwowało Cedrika ale nie mówił o tym ojcu bo wiedział, że ten robi to po to by wypełnić pustkę dziecka po stracie matki. Teraz chłopak czuł ból bardzo podobny do tego gdy dowiedział się w jaki sposób zginęła jego mama. Nie mógł nic na to poradzić. W głębi duszy czuł jednak coś w rodzaju ulgi. Noc spędzona na twardej posadzce dała mu coś w rodzaju brutalnego otrzeźwienia. Powoli postawił pierwsze kroki. Udał się do swojego dormitorium. Starał się unikać pytających spojrzeń, westchnień dziewczyn a także ludzi, którzy gratulowali mu udziału w Turnieju Trójmagicznym. Nie mógł uwierzyć w to, że jeszcze kilka godzin temu ubóstwiał wręcz te pytania. Teraz wydawało mu się to dalekie, odległe jakby żył teraz w ciele kogoś obcego. To uczucie było straszne i nie dawało mu spokoju. Ale czego on się spodziewał? Przecież stracił osobę, którą tak kochał...
~*~
Hann przekręciła się na drugi bok i wbiła wzrok w szafkę. Oglądała ją już milion razy od kilku godzin. Tak, ta noc była dla Hanny całkowicie bezsenna. Obracała się tylko z boku na bok podziwiając co chwila to szafkę to kotarę łóżka. Wiedziała, że zaraz zacznie się śniadanie więc wstała i się ogarnęła. Umyła się, ubrała, umalowała, uczesała... Takie prozaiczne czynności, w które zwykle wkładała sporo uczucia dzisiaj wykonywała mechanicznie. Czuła się jakby była skorupą, jakby jej dusza rozdarła się na milion części i nie mogła ich pozbierać. Była przygotowana na ból ale nie tak silny. Wiedziała jednak, że postąpiła właściwie nie zasługiwała na kogoś takiego jak Cedrik...
Powoli spakowała swoją torbę i zeszła na śniadanie. Chciała usiąść koło Luny, która wiedziała kiedy nie zadawać pytań ale zobaczyła coś takiego co sprawiło, że aż przystanęła. Obok Luny siedział Roger Davies i patrzył jej głęboko w oczy. Hann uśmiechnęła się mimo woli i poszła do stołu Gryfonów gdzie usiadła między Frankiem i Hermioną. Dziewczyny nie zadawały Hann pytań a Frank rozmawiał z Harrym o Turnieju więc Abi uniknęła konieczności udzielania odpowiedzi. Szybko zjadła i udała się na lekcje. Miała jeszcze trochę czasu do zajęć więc postanowiła wrócić do dormitorium i wziąć inne pióro. Już miała wchodzić na schody gdy zobaczyła coś co wmurowało ją w ziemię. Piętro wyżej po schodach schodził On... Podniósł głowę i ich spojrzenia się spotkały. On też się zatrzymał. Przez jakiś czas patrzyli sobie w oczy. Mogło się wydawać, że powietrze wokół nich stężało i przybrało temperaturę bliską zeru. Ile czasu minęło? Tego nikt nie wie. Może sekunda, może minuta, może godzina? W końcu Hann się ocknęła. Nie spuszczając wzroku zrobiła kilka kroków do tyłu i pobiegła w boczny korytarz. Cedrik został na schodach wpatrując się wciąż w miejsce, w którym zniknęła jego ukochana. Stał tak jeszcze kilka minut.
-Ced?-z transu wybudził go głos Franka-Wszystko w porządku?
-Tak, tak...-odpowiedział niepewnie
-Dla wszystkich to jest trudne ale musimy to przetrwać-to z całą pewnością był głos Harrego. Podniósł głowę i zobaczył, że otaczają go jego wszyscy przyjaciele. Bez słowa wyminął chłopaków i poszedł na błonia. Zdawał sobie sprawę z tego, że jak Filch znajdzie go poza klasą to będzie miał kłopoty ale... Jakie to miało teraz znaczenie?
~*~
Hann zrezygnowała z zabrania nowego pióra i pobiegła pod klasę do transmutacji. Siedziała tam sama patrząc tępo w podłogę. Nie mogła znieść jego wzroku. Czuła się tak jakby wypalał w niej dziurę. Jak ma o nim tak po prostu zapomnieć?! Kochała go ale nie mogła z nim być...
To zdanie powtarzała sobie w kółko przez blisko miesiąc. Żyła jakby w osobnym świecie. Gdy była zmuszona pozostać w jednym miejscu z większą ilością osób informacje i strzępki rozmów dolatywały do niej jakby przesiane przez sito. Najczęściej chodziło o Turniej. No tak w końcu pierwszy raz będzie czterech zawodników. Hanna podczas posiłków zostawała przy swoim stole bo Cedrik chodził do Gryfonów i obmyślał z Harrym strategię. Po kilkunastu takich sytuacjach Hann zdała sobie sprawę z tego, że pierwsze zadanie jest następnego dnia! Na Boga! Jak mogła tego nie zauważyć?! No cóż... To raczej pytanie retoryczne... Postanowiła wziąć się w garść i udawać, że nic specjalnego się w jej życiu nie stało. Przyszykowała sobie strój w czerwono-żółtych barwach. Bo przecież kibicuje obu domom. Poszła spać oczyszczając swój umysł jak przed oklumencją...
~*~
Za to Cedrik nie zapomniał o zadaniu. Razem z Harrym dowiedzieli się o smokach i już dawno zaczęli obmyślać strategię. Cedrikowi to pasowało bo miał dobrą wymówkę by z nikim nie rozmawiać. Starał się za wszelką cenę skupić swoją uwagę wyłącznie na zadaniu ale nie było to takie proste. Musiał jednak przyznać, że przyjaciele bardzo go wspierali i nauczyli się nie wymawiać imienia Hanny w jego obecności. Najbardziej zadziwili go Fred i George, którzy wykazali się niesamowitym taktem i nawet nie opowiadali dowcipów o dziewczynach. W każdym razie gdy tylko Hann nie było w pobliżu starał się zachowywać w miarę zwyczajnie. Ostatniego wieczoru zebrał swoje rzeczy, pożegnał się z Frankiem, Harrym, Fredem i Georgem i udał się do swojego dormitorium. Był napełniony dobrą energią. Czuł, że przygotował się do zadania najlepiej jak potrafił. Nagle przystanął. Uśmiech spełzł mu z twarzy razem z dobrym samopoczuciem. Przecież tam pojawi się Ona... Otrząsnął się i poszedł dalej. Jest mężczyzna musi być silny! Cały czas sobie tak powtarzał skupiając swoją uwagę na zadaniu. To bardzo ważny dzień. Powoli otworzył drzwi do pokoju wspólnego i powolnym krokiem wkroczył do salonu. Podniósł wzrok i zobaczył coś takiego co po raz kolejny tego dnia wmurowało go w ziemię. Chociaż musiał przyznać, że obudziło w nim jakiś promyczek radości...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tadam! No i na reszcie jest! Ufff... Jeszcze mi się nie zdarzyło pisać rozdział tak długo :P Wiem, że krótki i sama nie jestem z tego zadowolona ale chciałam Wam dać cokolwiek... Bardzo dziekuję za wsparcie, którego udziela mi użytkowniczka Luna :) To dla mnie naprawdę wiele znaczy. No dobra wystarczy tego ględzenia! Miłego dnia/nocy i trzymajcie się! :*
~Bellatrix Lestrange~
Amos Diggory był zapatrzony w syna jak w obrazek. Faworyzował go na każdym kroku co bardzo denerwowało Cedrika ale nie mówił o tym ojcu bo wiedział, że ten robi to po to by wypełnić pustkę dziecka po stracie matki. Teraz chłopak czuł ból bardzo podobny do tego gdy dowiedział się w jaki sposób zginęła jego mama. Nie mógł nic na to poradzić. W głębi duszy czuł jednak coś w rodzaju ulgi. Noc spędzona na twardej posadzce dała mu coś w rodzaju brutalnego otrzeźwienia. Powoli postawił pierwsze kroki. Udał się do swojego dormitorium. Starał się unikać pytających spojrzeń, westchnień dziewczyn a także ludzi, którzy gratulowali mu udziału w Turnieju Trójmagicznym. Nie mógł uwierzyć w to, że jeszcze kilka godzin temu ubóstwiał wręcz te pytania. Teraz wydawało mu się to dalekie, odległe jakby żył teraz w ciele kogoś obcego. To uczucie było straszne i nie dawało mu spokoju. Ale czego on się spodziewał? Przecież stracił osobę, którą tak kochał...
~*~
Hann przekręciła się na drugi bok i wbiła wzrok w szafkę. Oglądała ją już milion razy od kilku godzin. Tak, ta noc była dla Hanny całkowicie bezsenna. Obracała się tylko z boku na bok podziwiając co chwila to szafkę to kotarę łóżka. Wiedziała, że zaraz zacznie się śniadanie więc wstała i się ogarnęła. Umyła się, ubrała, umalowała, uczesała... Takie prozaiczne czynności, w które zwykle wkładała sporo uczucia dzisiaj wykonywała mechanicznie. Czuła się jakby była skorupą, jakby jej dusza rozdarła się na milion części i nie mogła ich pozbierać. Była przygotowana na ból ale nie tak silny. Wiedziała jednak, że postąpiła właściwie nie zasługiwała na kogoś takiego jak Cedrik...
Powoli spakowała swoją torbę i zeszła na śniadanie. Chciała usiąść koło Luny, która wiedziała kiedy nie zadawać pytań ale zobaczyła coś takiego co sprawiło, że aż przystanęła. Obok Luny siedział Roger Davies i patrzył jej głęboko w oczy. Hann uśmiechnęła się mimo woli i poszła do stołu Gryfonów gdzie usiadła między Frankiem i Hermioną. Dziewczyny nie zadawały Hann pytań a Frank rozmawiał z Harrym o Turnieju więc Abi uniknęła konieczności udzielania odpowiedzi. Szybko zjadła i udała się na lekcje. Miała jeszcze trochę czasu do zajęć więc postanowiła wrócić do dormitorium i wziąć inne pióro. Już miała wchodzić na schody gdy zobaczyła coś co wmurowało ją w ziemię. Piętro wyżej po schodach schodził On... Podniósł głowę i ich spojrzenia się spotkały. On też się zatrzymał. Przez jakiś czas patrzyli sobie w oczy. Mogło się wydawać, że powietrze wokół nich stężało i przybrało temperaturę bliską zeru. Ile czasu minęło? Tego nikt nie wie. Może sekunda, może minuta, może godzina? W końcu Hann się ocknęła. Nie spuszczając wzroku zrobiła kilka kroków do tyłu i pobiegła w boczny korytarz. Cedrik został na schodach wpatrując się wciąż w miejsce, w którym zniknęła jego ukochana. Stał tak jeszcze kilka minut.
-Ced?-z transu wybudził go głos Franka-Wszystko w porządku?
-Tak, tak...-odpowiedział niepewnie
-Dla wszystkich to jest trudne ale musimy to przetrwać-to z całą pewnością był głos Harrego. Podniósł głowę i zobaczył, że otaczają go jego wszyscy przyjaciele. Bez słowa wyminął chłopaków i poszedł na błonia. Zdawał sobie sprawę z tego, że jak Filch znajdzie go poza klasą to będzie miał kłopoty ale... Jakie to miało teraz znaczenie?
~*~
Hann zrezygnowała z zabrania nowego pióra i pobiegła pod klasę do transmutacji. Siedziała tam sama patrząc tępo w podłogę. Nie mogła znieść jego wzroku. Czuła się tak jakby wypalał w niej dziurę. Jak ma o nim tak po prostu zapomnieć?! Kochała go ale nie mogła z nim być...
To zdanie powtarzała sobie w kółko przez blisko miesiąc. Żyła jakby w osobnym świecie. Gdy była zmuszona pozostać w jednym miejscu z większą ilością osób informacje i strzępki rozmów dolatywały do niej jakby przesiane przez sito. Najczęściej chodziło o Turniej. No tak w końcu pierwszy raz będzie czterech zawodników. Hanna podczas posiłków zostawała przy swoim stole bo Cedrik chodził do Gryfonów i obmyślał z Harrym strategię. Po kilkunastu takich sytuacjach Hann zdała sobie sprawę z tego, że pierwsze zadanie jest następnego dnia! Na Boga! Jak mogła tego nie zauważyć?! No cóż... To raczej pytanie retoryczne... Postanowiła wziąć się w garść i udawać, że nic specjalnego się w jej życiu nie stało. Przyszykowała sobie strój w czerwono-żółtych barwach. Bo przecież kibicuje obu domom. Poszła spać oczyszczając swój umysł jak przed oklumencją...
~*~
Za to Cedrik nie zapomniał o zadaniu. Razem z Harrym dowiedzieli się o smokach i już dawno zaczęli obmyślać strategię. Cedrikowi to pasowało bo miał dobrą wymówkę by z nikim nie rozmawiać. Starał się za wszelką cenę skupić swoją uwagę wyłącznie na zadaniu ale nie było to takie proste. Musiał jednak przyznać, że przyjaciele bardzo go wspierali i nauczyli się nie wymawiać imienia Hanny w jego obecności. Najbardziej zadziwili go Fred i George, którzy wykazali się niesamowitym taktem i nawet nie opowiadali dowcipów o dziewczynach. W każdym razie gdy tylko Hann nie było w pobliżu starał się zachowywać w miarę zwyczajnie. Ostatniego wieczoru zebrał swoje rzeczy, pożegnał się z Frankiem, Harrym, Fredem i Georgem i udał się do swojego dormitorium. Był napełniony dobrą energią. Czuł, że przygotował się do zadania najlepiej jak potrafił. Nagle przystanął. Uśmiech spełzł mu z twarzy razem z dobrym samopoczuciem. Przecież tam pojawi się Ona... Otrząsnął się i poszedł dalej. Jest mężczyzna musi być silny! Cały czas sobie tak powtarzał skupiając swoją uwagę na zadaniu. To bardzo ważny dzień. Powoli otworzył drzwi do pokoju wspólnego i powolnym krokiem wkroczył do salonu. Podniósł wzrok i zobaczył coś takiego co po raz kolejny tego dnia wmurowało go w ziemię. Chociaż musiał przyznać, że obudziło w nim jakiś promyczek radości...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tadam! No i na reszcie jest! Ufff... Jeszcze mi się nie zdarzyło pisać rozdział tak długo :P Wiem, że krótki i sama nie jestem z tego zadowolona ale chciałam Wam dać cokolwiek... Bardzo dziekuję za wsparcie, którego udziela mi użytkowniczka Luna :) To dla mnie naprawdę wiele znaczy. No dobra wystarczy tego ględzenia! Miłego dnia/nocy i trzymajcie się! :*
~Bellatrix Lestrange~
Subskrybuj:
Posty (Atom)