Hanna przeciągnęła się na łóżku i zanurzyła głowę w poduszce. Nie miała ochoty wstawać ale 10 minut temu została obudzona przez Ginny, która bez ostrzeżenia zaczęła rzucać jej poduszkami w twarz. Oczywiście Hermiona, która mieszka z nimi w pokoju upomniała Ginny po raz enty, że nie można budzić ludzi w ten sposób. Hermiona wstawała zawsze przynajmniej godzinę przed nimi żeby poczytać "jakąś ciekawą lekturę". Tak mniej więcej zaczyna się kolejny dzień w Norze. Tym razem jednak Hann przypomniała sobie o czymś co natychmiast dało jej zastrzyk energii. Poderwała się z łóżka i zaczęła szybko ubierać. Przecież to już dzisiaj jadą na resztę wakacji na Grimmauld Place! Przez cały miesiąc będzie ze wszystkimi najważniejszymi ludźmi w jej życiu. Energia rozsadzała ją od środka a uśmiech nie schodził z twarzy. Hermiona widząc przyjaciółkę w takim stanie od razu poczuła się lepiej. Hann od początku wakacji uśmiechała się bardzo rzadko albo wcale. Wieścią w jaki sposób zginęli jej rodzice, którą dostała na koniec roku bardzo się przejęła i prawie codziennie odwiedzała grób swoich rodzicieli. Frankowi również było ciężko jednak przyjął tą wieść lepiej niż jego siostra. Harry bardzo wspierał w tych trudnych chwilach Hann. W końcu jego rodziców też zamordował Voldemort. Tonks także bardziej dbała o dziewczynę niż zwykle. Gdy młoda panna Abbot ubrała się i spakowała zeszła na dół do kuchni by zjeść śniadanie. Chwilę później dołączyły do niej także dwie jej przyjaciółki.
-Jesteście już spakowane?-spytała Hanna
-Jakbyś nie była takim śpiochem to widziałabyś jak się pakujemy-powiedziała Ginny
Hann nie odpowiedziała tylko wystawiła na przyjaciółkę język i wróciła do picia swojego kakao.
-Normalnie nie uwierzyłybyście jaka jestem szczęśliwa, że jedziemy do kwatery!-powiedziała Hann szczerząc się jeszcze bardziej
-No i chyba wiem z jakiego powodu najbardziej-mruknęła Hermiona wymieniając porozumiewawcze spojrzenia z Ginny
-Ej o co wam chodzi?
-No przecież przyjedzie tam Cedrik!-odrzekła rozpromieniona Ginny
Nagle wyraz twarzy Hann zmieniła się diametralnie. Przez jej oblicze przebiegł cień...hmm bólu? Tak to chyba dobre stwierdzenie w każdym razie jej uśmiech zniknął na dobre. Odstawiła pusty już kubek na stół i odwróciła się przodem do okna.
-Ej młoda co się stało?-spytała Miona a z jej głosu można było wyczytać troskę pomieszaną ze zdziwieniem
-Nie nic-odpowiedziała szybko blondynka-pójdziemy do Luny?-zapytała chcąc zmienić temat
-Jasne-odrzekła Ginny. Nie naciskały na przyjaciółkę bo wiedziały, że przeżywa ona trudny okres. Za to Hanna była im za to bardzo wdzięczna. Ten temat, który poruszyły był dla niej bardzo bolesny. Cedrik Diggory o rok starszy niewiarygodnie przystojny uczeń Hufflepuffu. Jeden z najlepszych przyjaciół jej brata bliźniaka. Zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Ginny bez przerwy trajkotała jej nad uchem jak to on patrzy na Hann i tak dalej. Jednak blondyna upierała się przy swoim zdaniu, że wcale mu się nie podoba. Niestety prawda była inna. Dziewczyna bała się wejść w jakikolwiek związek a poza tym uważała, że jest za mało warta by być dziewczyną kogoś takiego jak Cedrik. Dziewczyny wstały i zaczęły sprzątać ze stołu. Chwilę później były już w drodze do jakże niezwykłego domu na uboczu. Przez całą drogę żadna się nie odezwała. Jedynie Ruda chciała coś powiedzieć ale Miona uciszyła ją jednym spojrzeniem. Przeszły przez zadziwiający ogród raz po raz napotykając coraz to dziwniejsze tabliczki. Wreszcie dotarły pod drzwi. Abi* zadzwoniła. Odczekały moment a zza drzwi wyłoniła się dobrze znana im postać w swoim starym poplamionym farbami fartuchu, który zakładała do malowania.
-Witamy młodą malarkę-powiedziała Ruda
Luna rozpromieniła się i zaprosiła przyjaciółki do środka. Dziewczyny weszły za koleżanką do jej pokoju gdzie od razu rzucały się w oczy rysunki wielu twarzy z podpisem "przyjaciele". Hann uśmiechnęła się gdy odnalazła siebie.
-Mam dla was nowinę-powiedziała Luna
-No dawaj.
-Jadę do kwatery!
-Żartujesz?!
-Nie! Dzisiaj przyszedł Kingsley pogadał z moim tatą, który zgodził się bym jechała!
Następne parę minut zostało spędzonych na dzikich piskach radości i przytulaniu się podskakujących ze szczęścia przyjaciółek. Dziewczyny bawiły się wyśmienicie przez dwie godziny pokazując sobie stare zdjęcia i wspominając wspólnie spędzony czas. Jednak w końcu wybiła godzina 12 i papużki nierozłączki zebrały rzeczy Luny i udały się na obiad do Nory. Kiedy weszły do jadalni spotkały już tam państwa Weasley, Harrego, Franka i bliźniaków** przygotowujących stół do obiadu. Dziewczyny natychmiast pomogły i chwilę później wszyscy siedzieli przy jednym stole i jedli posiłek.
-A słonko zapomniałam Ci powiedzieć, że Tonks niedługo przyjdzie bo chce z Tobą porozmawiać-Molly zwróciła się do Hanny
-W porządku-odrzekła i uśmiechnęła się Abi. Bardzo lubiła towarzystwo Dory, którą traktowała jak starszą siostrę
-Ona się zachowuje jak twoja siostra!-powiedziała Ginny jakby czytając w jej myślach i zaczęła się śmiać
-Noo też mam takie wrażenie-odpowiedziała Hanna i również się roześmiała
Molly i Artur wymienili znaczące spojrzenia jednak nikt tego nie dostrzegł. Od śmierci państwa Abbot Frankiem i Hanną zajmowała się babcia jednak ta zmarła trzy lata temu i od tamtego czasu rodzeństwem zajmowała się Nimfadora. Ani Frank ani Hanna nie dowiedzieli się dlaczego opiekę nad nimi miała sprawować ta młoda aurorka. Tonks ma zaledwie 28 lat*** i sama nie była pewna czy podoła temu zadaniu. Jednakże okoliczności były jasne i Dora podjęła to ryzyko. Państwo Weasley bardzo jej pomogli w opiece nad rodzeństwem szczególnie w wakacje. Hann i Frank często próbowali dowiedzieć się czegoś na temat tego dlaczego ich prawnym opiekunem jest Tonks jednak po kilkunastu nieudanych próbach dali sobie z tym spokój. Nie przeszkadzało im to wcale bo traktowali Dorę jak starszą siostrę. Nagle usłyszano charakterystyczny trzask towarzyszący teleportacji i w przedpokoju pojawiła się Nimfadora.
-Czołem kompania!-przywitała się radośnie. Dziś miała różowe włosy i kolorową koszulkę "Fatalnych Jędz" odłożyła swój futerał z gitarą na kanapę i potykając się o podwinięty dywan doszła do stołu i usiadła wraz z innymi.
-Hej Dora podobno chciałaś ze mną pogadać-zagadnęła Hanna
-Tak jeśli już zjadłaś to chodźmy proszę do ogrodu-odrzekła aurorka
Dziewczyny wstały i wyszły na dwór. Tonks usiadła pod starym dębem i zaczęła łamać małe gałązki leżące obok niej. Hann podeszła i usiadła obok Dory.
-To o co chodzi?-zaczęła ostrożnie blondynka
-Mam ci coś ważnego do powiedzenia
-Zamieniam się w słuch
Nastąpiła chwila ciszy podczas, której słychać było tylko trzask łamanych przez aurorkę gałązek
-Bo jak ja miałam 14 lat poznałam twoją matkę, która również była aurorką i bardzo pomogła mi zostać tym kim jestem teraz. Ludzie nie za bardzo tolerowali moje gapiostwo i niezdarność i mimo tego, że Alice była ode mnie starsza o ponad 10 lat została moją przyjaciółką i jako jedyna dała mi szansę.
Hann słuchała tego wszystkiego z uwagą i chłonęła każde słowo kobiety.
-Gdy ją poznałam ty miałaś już rok. Często przychodziłam do Alice i bawiłam się z Tobą i Frankiem. Alice i Tom wyczuwali, że nadchodzi koniec i Voldemort ich znajdzie. Chcieli zakończyć wszystkie sprawy a potem oddać się w wir walki. I Hann ja... Ja jestem twoją matką chrzestną.
Po tych słowach Tonks spuściła głowę i przestała łamać patyki. Patrzyła jedynie w ziemię jakby zobaczyła tam coś niezmiernie ciekawego. Natomiast do Hanny informacje te zaczęły powoli docierać.
Tonks moją matką chrzestną... Tonks moją matką chrzestną... Tonks moją matką chrzestną...
Usmiechnęła się podeszła do kobiety i serdecznie ją przytuliła. Tonks również wtuliła się w swoją chrzestną córkę i odetchnęła z ulgą. Wreszcie Hann o wszystkim wie już nie musiała przed nią nic ukrywać. Abi delikatnie wyswobodziła się z objęć kobiety i nieznacznie się odsunęła
-A kto jest ojcem chrzestnym Franka?-Zaciekawiła się Hann bo dopiero teraz do niej dotarło, że w takim razie jej brat też miał chrzest
-Ooo zdziwiłabyś się-Dora uśmiechnęła się skrycie
-No powiedz!
-Remus Lupin
-Serio?
-Mówię całkiem poważnie
-A Frank o tym wie?
Tonks popatrzyła na swoją chrzestną córkę i odpowiedziała zgodnie z prawdą:
-Nie. Ale mam nadzieję, że mu to przekażesz- Tonks wstała spojrzała na zegarek i powiedziała-Mój boże to już ta godzina?! Dobra młoda ja muszę spadać wezmę tylko gitarę i zjeżdżam.
-Jasne
Poszły razem do domu każda pogrążona we własnych myślach i swoim świecie. Hann cieszyła, się że poznała prawdę.
"Mama dobrze wybrała mi matkę chrzestną. Tonks jest najlepszą osobą pod słońcem"
Młoda panna Abbot uśmiechnęła się do swoich myśli. Pożegnała się z Dorą, która zaraz potem się deportowała. Dziewczyna zobaczyła, że wszyscy znoszą na dół swoje rzeczy i zaraz będą ruszać. Pędem ruszyła na górę. Wpadła do pokoju zabrała swoje pakunki i już miała wychodzić gdy ujrzała piękny krajobraz rozciągający się za oknem. Odstawiła bagaże podeszła do szyby i wpatrywała się w jeziorko i las widoczny dobrze od tej strony domu. Uśmiechnęła się. Wygląda na to, że te wakacje będą lepsze niż się spodziewała.
*Przezwisko Hanny. Skrót od Abbot.
**W moim opowiadaniu Ron nie istnieje. Usunęłam go by nie było problemów co do późniejszego życia Hermiony. W rolę najlepszego przyjaciela Harrego wcielił się Frank
***Postarzyłam ją by nie wyglądało to dziwnie, że dziewięciolatka jest matką chrzestną :P Oficjalnie Tonks powinna mieć tu 22 lata
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A oto i jest pierwszy rozdział :) Mam nadzieję, że spodobał się wam i komentarze nie będą tak bardzo krytyczne jak się spodziewam ;) Pozdrawiam Bellatrix Lestrange
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz