Zakochana para obudziła się w swoich ramionach. Gdy Hanna przypomniała sobie wydarzenia dnia wczorajszego uśmiechnęła się szeroko. Nie uszło to uwadze chłopaka.
-Co się tak szczerzysz?-zapytał
-Bo mam fajne wspomnienia-powiedziała i pocałowała krótko swojego chłopaka. Chwilę później wyplątała się z kołdry i udała się do łazienki. Po drodze zabrała swoje ciuchy. Stanęła przed lustrem i pokręciła głową z dezaprobatą. Wzięła szybki prysznic i zrobiła makijaż. Założyła czarną koszulkę na ramiączka z pacyfką, do tego dżinsową koszulę i ciemne rurki. Wróciła do pokoju gdzie zastała ubranego już swojego chłopaka, który ścielił łóżko. Podeszła do niego złapała za rękę i razem zeszli na śniadanie. Przywitali się ze wszystkimi i zajęli swoje standardowe miejsca. Posiłek minął w bardzo miłym nastroju. Gdy wszyscy skończyli i zaczęli już wstawać by opuścić kuchnię gdy niespodziewanie przemówiła pani Weasley.
-Uważam, że powinniście spakować się już dzisiaj. Jutro wracacie do Hogwartu więc przyjemnie by było gdybyśmy chociaż raz nie robili wszystkiego na ostatnią chwilę. Za trzy godziny chcę widzieć was wszystkich spakowanych na dole. Razem z Billem pójdziecie na pokątną i zrobicie zakupy. A i najważniejsze! W tym roku w Hogwarcie będzie miało miejsce niezwykłe wydarzenie. W związku z tym w przedpokoju pod ścianą są wasze uprane szaty wyjściowe. Po co Wam dowiecie się jutro!-dodała szybko gdy ujrzała młodzież wymieniającą zdziwione spojrzenia. Nikt już nic więcej nie powiedział. Hann zdziwiła się gdy natknęła się na paczkę do niej zaadresowaną. "Przecież nie mam żadnej szaty ani sukienki! Więc skąd tu paczka pod ścianą z szatami?!" Pomyślała Abi. Nagle pewna myśl zakiełkowała jej w głowie "Tonks!" Tak! To z pewnością jedyna osoba na świecie, która przysłałaby jej paczkę. Zgarnęła piasek leżący na małej ławeczce w przedpokoju i usadowiła się na niej ze swoim pakunkiem. Zgrabnie rozerwała papier i zaniemówiła. Jej oczom ukazała się niesamowita, lśniąca sukienka
Dziewczyna poczuła jedwabisty powiew gdy suknia opadła jej na kolana. "Skądś znam tę suknię..." Pomyślała przyglądając się jej dokładnie. "Wiem! To jest ukochana suknia Tonks! Tylko dlaczego oddała mi swój skarb?" Wszystkie te pytania przerwał krzyk Luny
-O cholera co to jest?! Skąd ją masz?! Jest prześliczna!
Wszystkie jej przyjaciółki uklęknęły obok niej i zaczęły zachwycać się jej nabytkiem. Przekrzykiwały jedna drugą a Abi musiała odpowiadać. Dziewczyny umilkły gdy dowiedziały się, że Dora oddała Hann swój skarb.
-Ale ona się o Ciebie troszczy-zachwyciła się Ginny wciąż obracając w rękach suknię
-No moi drodzy!-Mama rudzielców weszła do przedpokoju-Chłopcy mają już swoje szaty natomiast dziewczęta na Pokątnej będą miały dwie dodatkowe godziny by znaleźć sobie kreacje. Pośpieszcie się z pakowaniem! Bill powinien niedługo wrócić...
Przyjaciółki wstały i pobiegły na górę. Hann postanowiła jak na razie nie pokazywać chłopcom swojej sukienki. Zgrabnie ją złożyła i gdy miała zamiar zawinąć ją z powrotem w papier z wnętrza wypadł list. Dziewczyna usiadła na łóżku i rozwinęła pergamin. Od razu rozpoznała cieniutkie, niezbyt zgrabne pismo swojej chrzestnej matki.
Kochana Hann!
Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko OK! U mnie jest w porządku ale mam mnóstwo roboty w związku z tymi śmierciożercami na mistrzostwach. Właśnie dlatego wysyłam Ci list a nie odwiedzam osobiście. Niestety nie znajdę czasu by spotkać się z Tobą przed Twoim wyjazdem do Hogwartu. No może zjawię się na stacji ale nie jestem pewna. Wracając do paczki to pewnie się zastanawiasz po jakiego grzyba Ci sukienka? Otóż powiem Ci tylko tyle, że w tym roku w Hogwarcie będzie niezwykłe wydarzenie. Szczegółów dowiesz się jutro. W każdym razie sukienka Ci się przyda. Jeśli Twoje przyjaciółki nie mają jeszcze kreacji to powiedz im żeby ich sukienki były jak najbardziej balowe. To taka moja rada. Uznałam po prostu, że jesteś jedyną osobą której mogę powierzyć mój skarb. Tylko proszę uważaj na nią... A i na samym dole paczki znajdziesz dziesięć galeonów. Kup sobie proszę sowę na Pokątnej bardzo zależy mi na korespondencji. Możliwe, że wyrobię się i spotkamy się na stacji a jeśli nie to do zobaczenia w święta!
Całuję Tonks!
PS:: Mam nową koszulkę Fatalnych Jędz! Z podpisami wszystkich członków zespołu! Nabytek po koncercie ;D
Hann uśmiechnęła się i wyciągnęła z dołu paczki dziesięć obiecanych galeonów. Wstała i zaczęła pakować swoje rzeczy. Po półtorej godziny dziewczyny miały już prawie wszystko gotowe. Pozostało tylko przygotować pakunek podróżny. Z tym było najwięcej zamieszania szczególnie gdy musiały wybebeszyć wszystkie swoje kosmetyczki i pooddawać rzeczy reszty, które jakimś dziwnym trafem uciekły od swoich właścicielek. Po jakimś czasie skończyły i zaczęły znosić swoje kufry na dół. W połowie schodów kufer Luny otworzył się i wszystkie rzeczy wypadły. Dziewczyna bluzgnęła siarczyście i schyliła się by pozbierać wszystko od nowa. Wchodzący po schodach Roger natychmiast podbiegł do blondynki i zaoferował swoją pomoc, którą ta przyjęła z chęcią. Po pół godzinie do kuchni wszedł Bill i obwieścił, że mogą ruszać. Użyli teleportacji łącznej, którą Hann zniosła bardzo dobrze. Najpierw poszli po swoją kasę do Gringotta a później udali się do księgarni po nowe podręczniki. Gdy mieli już wszystko włącznie ze składnikami do eliksirów, rozdzielili się. Bill poszedł na zaplecze banku by ustalić kilka rzeczy a chłopcy pognali do sklepu z markowym sprzętem do Quidditcha. Natomiast dziewczyny udały się do "Szaty na wszystkie okazje-Madame Malkin". Spędziły prawie całe przeznaczone na poszukiwania dwie godziny ale były w pełni zadowolone z efektu
Suknia Ginny:
Suknia Luny:
Suknia Hermiony:
Żadna z nich nie powiedziała tego głośno ale każda postanowiła sobie, że schowa sukienkę do szafy i założy w odpowiednim momencie, tak aby chłopakom opadły szczęki. Ostatnie parę minut spędziły na dobraniu błyskotek. Gdy wyszły ze sklepu spotkały się z Billem, który oznajmił im, że mają jeszcze piętnaście minut bo tyle mniej więcej zajmie mu odciągnięcie chłopaków od sklepu ze sprzętem do Quidditcha. Nagle Hann puknęła się ostentacyjnie w czoło. Całkiem zapomniała o sowie! Przekazała przyjaciółkom gdzie się wybiera a te oświadczyły, że idą z nią. Abi nie chciała tracić czasu więc przystała na ofertę dziewczyn i zabrała je ze sobą. Weszły razem do centrum handlowego Ealopa. Hann rozejrzała się uważnie po wszystkich półkach z sowami. Przyjaciółki nie ułatwiały dziewczynie wyboru ale gdy sprzedawca przyniósł z zaplecza nową sowę, Hann wiedziała, że musi ją mieć.
Piękna sowa uszata patrzyła na Hann swoimi mądrymi pomarańczowymi oczkami. Zapłaciła za nią siedem galeonów i wyszła. Po drodze dziewczęta natknęły się na chłopaków. Razem teleportowali się na Grimmauld Place. Było już późno więc wszyscy zjedli szybkie śniadanie i poszli spać. Tym razem przyjaciółki zdecydowały, że wszystkie spędzą ostatnią noc w sypialni Ginny. Siedziały do pierwszej ale potem obraz pulchnej czarownicy zawiadomił panią Weasley, że nie śpią więc łatwo przewidzieć co było dalej. Przez pewien czas rozmawiały leżąc w łóżkach ale mimo wszystko sen szybko je ogarnął.
~*~
Hanna została jak zwykle brutalnie obudzona przez Ginn, która spuściła jej na twarz masę swoich rzeczy. Szybko się ubrały i pomalowały. Zbiegły na dół i na stojąco zjadły śniadanie. Razem z chłopakami pozbierały resztę swoich pierdół, pożegnały się z Syriuszem i pod eskortą Lupina i państwa Weasley wsiadły do Błędnego Rycerza. Po jakże męczącej kilku minutowej podróży wszyscy razem znaleźli się na dworcu King's Cross. Po kolej niby przypadkiem opierali się o barierkę między peronem 9 i 10 by trafić na stację Express Hogwart. Przyjaciółki znalazły sobie wolny przedział. Pożegnały się z państwem Weasley, Lupinem i Tonks, która w ostatnim momencie znalazła się na dworcu. Chwilę później pociąg ruszył i stacja powoli znikała za zakrętem.
-No to witajcie w nowym roku szkolnym!-powiedziała wesoło Hermiona wyciągając ze swojej torby jakąś opasłą lekturę
-Ciekawe co to za wydarzenie, o którym nie chcą nam powiedzieć...-zaciekawiła się Luna
-Za parę godzin się dowiemy-odpowiedziała Ginny bawiąc się troczkami od kanapy
-O witam drogie Panie!-w drzwiach przedziału pojawił się Draco Malfoy a za nim jego nieodłączny element, czyli Crabbe i Goyle-Wygląda na to, że ktoś tu nie ma pojęcia co go czeka. Ale no cóż żeby wiedzieć to trzeba mieć znajomości. A taki Weasley może się najwyżej dowiedzieć kiedy będzie wylany!-W tym momencie zaczął się drwiąco śmiać a Ginny wstała. Jej twarz teraz zlewała się z kolorem włosów
-Wyjdź stąd nikt Cię tu nie zapraszał!-wrzasnęła
-Coś mi się wydaje, że Wieprzleje nie będą dyktować mi co mam robić!-uśmiechnął się paskudnie a Ruda podniosła różdżkę. Hann również wstała i złapała Ginn za rękę patrząc wciąż nienawistnie na Malfoya
-Masz stąd wyjść nie zrozumiałeś?!-tym razem krzyknęła Luna. Teraz już wszyscy stali. Blondyn popatrzyła na Lunę a z jego wzroku można było wyczytać głębokie zdziwienie. Raczej nie spodziewał się, że ta spokojna Pomyluna może tak zareagować. Znowu wyszczerzył się drwiąco. Podszedł do niej tak blisko, że praktycznie stykali się nosami. Jednak Luna wytrzymała jego spojrzenie i się nie odsunęła. Chwilę później wrócił na swoje wcześniejsze miejsce.
-Wygląda na to, że ktoś tu nie umie utrzymać nerwów na wodzy-odrzekł spokojnie-za to należy się kara-mówiąc to podniósł różdżkę i skierował ją na Lunę. Ta sięgnęła za pazuchę kurtki i ze strachem odkryła, że nie ma tam swojej różdżki. Malfoy zaczął się śmiać. Zauważyły, że w drugiej ręce obraca błękitnawą różdżkę Luny. Teraz już wszyscy stali z wyciągniętymi różdżkami. Zanim jednak Malfoy zdążył wypowiedzieć jakąś formułkę za jego plecami dało się usłyszeć głęboki, kojący głos, który dziewczyny dobrze znały.
-Coś mi się zdaje Malfoy, że dziewczyny nie życzą sobie Twojego towarzystwa.-Blondyn aż podskoczył. Z ręki wypadła mu różdżka Luny co dziewczyna wykorzystała szybko ją zabierając. Zza drzwi od przedziału wyłonił się Roger Davies. Malfoy opuścił różdżkę i popatrzył ze strachem na rosłą postać Rogera stojącą tuż przed nim. Chwilę patrzył na niego jak osłupiały a potem otrząsnął się i powiedział.
-Wyjdź stąd Davies bo mam parę spraw do załatwienia.
-Ach tak? No cóż wydaje mi się, że to raczej ty stąd wyjdziesz i to w trybie ekspresowym. No chyba, że koniecznie chcesz bym się Tobą zajął.-Crabbe i Goyle napięli muskuły jednak było to nic w porównaniu do rozbudowanych mięśni Rogera
-Powiedziałem Ci wyjdź bo mam do pogadania z Pomyluną!-krzyknął Malfoy najwyraźniej w przypływie histerycznej odwagi. Zaraz jednak tego pożałował. Roger nie ukrywał już wściekłości. Złapał Malfoya za szyję i docisnął do ściany. Jego goryle nie spełnili swojej roli i przerażeni po prostu uciekli. Nienawidził gdy inni przezywali Lunę.
-Przeproś ją!-wrzasnął
Knykcie jego palców były białe widać było, że Malfoy się dusi jednak wkurzony mężczyzna zdawał się tego nie dostrzegać. Przerażona Luna doskoczyła do chłopaka i złapała go za ramię. Jego ciałem wstrząsnął dziwny dreszcz.
-Puść go bo jak się gnida udusi to będą kłopoty-powiedziała nawet jak na nią za spokojnym tonem. Gdy Roger popatrzył na nią spuściła wzrok zasłaniając się grzywą blond włosów. Roger puścił Malfoya, który upadł na ziemię przez chwilę kaszlał a potem nagle zerwał się i uciekł.
-Dupek-wydyszał wciąż wkurzony Roger nagle się obrócił i złapał Lunę za rękę. Teraz to jej ciałem wstrząsnął ledwo dostrzegalny dreszcz-Nic Ci się nie stało?
-Nie nic dziękuję-powiedziała i pocałowała Rogera w policzek. Ten zarumienił się po same uszy i mruknął ledwo dosłyszalnie coś co miało chyba oznaczać "Nie ma za co" Luna też spuściła głowę. Roger powiedział krótkie "No to.. cześć" i poszedł w stronę swojego przedziału. Luna wróciła na swoje miejsce wciąż wpatrując się w podłogę. Zaskoczone dziewczyny usiadły. Za to Ginny przysunęła się bliżej Luny i powiedziała podekscytowanym tonem:
-Stara on się w Tobie buja!
Luna wytszeszczyła oczy bardziej niż zwykle i zaczęła przyglądać się przyjaciółkom, które utkwiły w niej wzrok.
-No co wy...-bąknęła i znowu zaczęła wpatrywać się w podłogę
-No jasne, że tak!-Hann zawtórowała Ginny, która posłała jej uśmiech
-To widać na kilometr! Nawet ja to muszę przyznać-powiedziała Miona wpatrując się w Lunę
-No co wy...-powtórzyła
-Słuchaj jeśli sama mu o tym nie powiesz to ja się tym zajmę!-powiedziała Ginny, której uruchomił się tryb swatki
-Ale o czym?-zapytała Luna
-No sorry ale nawet ślepy zauważyłby, że ty też się w nim bujasz!-zawołała uśmiechnięta Hanna
-No to ja sama się tym zajmę-powiedziała cicho Luna po czym podniosła głowę i dodała pewniejszym tonem-Ale wy jesteście po mojej stronie?
-Jasne!
-No ba!
-Pytanie!
Luna uśmiechnęła się szeroko i wróciła do czytania swojego odwróconego do góry nogami "Żonglera". "Pewne rzeczy nigdy się nie zmienią" pomyślała Hann. Reszta podróży minęła w pogodnej atmosferze. Dziewczyny czasem odwiedzały chłopców ale raczej spędziły ten czas na plotkowaniu i gadaniu o różnych głupotach. Ochrzciły sówkę Hann imieniem Monkey. Gdy pociąg się zatrzymał ściągnęły swoje bagaże i udały się do powozów. Zajęły jeden i pojechały mroczną ścieżką do pięknego zarysu zamku Hogwart. We cztery wkroczyły do wielkiej sali i zajęły miejsca przy stołach swoich domów. Obok Hann usiadł Cedrik i obdarzył ją czułym pocałunkiem. Złapali się za ręce i zaczęli wpatrywać się w postument przed stołem nauczycielskim gdzie odbywała się ceremonia przydziału. Gdy przydzielony został ostatni uczeń wstał Dumbledore i wszyscy natychmiast umilkli.
-Witajcie moi drodzy! Zanim nasza wspaniała uczta zamroczy wam mózgi mam do ogłoszenia kilka ważnych spraw. Jedną z nich jest to, że w Hogwarcie w tym roku będzie odbywać się niezwykłe wydarzenie, które nie miało miejsca od ponad wieku. TURNIEJ TRÓJMAGICZNY! W którym reprezentanci trzech szkół zmagać się będą w trzech konkurencjach. Tego kto wygra turniej czeka wieczna chwała ale lepiej mi uwierzcie ten turniej nie jest dla bojaźliwych. Ale o tym potem! A teraz razem ze mną powitajcie urocze damy z Akademii Magii Beauxbatons oraz ich dyrektorkę Madame Maxime!
Drzwi Wielkiej Sali rozwarły się na oścież i do środka w pociągającym tańcu wpadło ze dwadzieścia ślicznych dziewcząt i połolbrzymka ubraną w czerwoną szatę. Hann poczuła ukłucie zazdrości gdy zauważyła jak Ced na nie patrzy dlatego mocniej ścisnęła jego rękę dając mu znak, że ma się ogarnąć. Madame Maxime podeszła do profesora Dumbledora, który ucałował jej wielką dłoń i zaprowadził na wolne miejsce przy stole nauczycielskim. Natomiast wszystkie uczennice zajęły miejsca przy stole Ravenclawu. Dumbledore podniósł rękę i wszyscy umilkli.
-Powitajmy także dumnych synów Durmstrangu oraz ich duchowego ojca Igora Karkarowa!
Drzwi znowu się otworzyły i do środka wbiegło mnóstwo mężczyzn wyczyniając przeróżne akrobatyczne sztuki. Na samym końcu wszedł wysoki mężczyzna z kozią bródką a obok niego szedł...Wiktor Krum! Dumbledore podszedł do Karkarowa uścisnął mu rękę i zaprowadził na drugie wolne miejsce przy stole. Uczniowie Durmstrangu rozsiedli się przy stole Slytherinu.
-A oto Czara Ognia!-powiedział Dumbledore, który wrócił już na środek podestu wskazywał teraz ręką na spore marmurowe naczynie z którego wnętrza wydobywały się niebieskie płomienie-Bezstronny sędzia, który wybierze po jednym kandydacie z każdej szkoły. Możecie wrzucać swoje nazwiska do czwartkowej nocy a w piątek odbędzie się losowanie. Przypominam jednak, że do turnieju może zgłosić się każdy pod warunkiem, że ukończył szesnaście lat.
Z wielu stron dało się usłyszeć niezadowolone pomruki niektórych osób jednak Dumbledore uciszył ich jednym skinięciem ręki.
-To tyle z mojego gadania. Zapraszam do jedzenia!
Klasnął w ręce i na stołach pojawiło się mnóstwo potraw. Po skończonej uczcie wszyscy zaczęli udawać się powoli do swoich dormitoriów. Hann złapała za rękę Cedrika
-Posłuchaj ja pójdę jeszcze przywitać się z Ernim a ty już idź. Zobaczymy się jutro!
Cedrik nie wyglądał jednak na zadowolonego tym faktem
-Macmillan? A po co?
-Jak to po co? To mój przyjaciel-a gdy dostrzegła podejrzliwą minę swojego chłopaka dodała-głuptasie spokojnie! Przecież kocham ciebie i tylko ciebie!
Po wypowiedzeniu ostatniego zdania pocałowała Ceda namiętnie nie zważając na jednoznaczne pomruki i gwizdy przechodzących obok osób. Dopiero po tym stwierdzeniu Cedrik przekonał się do tego pomysłu
-No dobra-powiedział-do zobaczenia jutro
-Pa pa!
Pożegnali się i poszli w dwóch różnych kierunkach. Hann wyłowiła w tłumie blond czuprynę Erniego i dopadła go gdy wchodził po schodach.
-Cześć!-zawołała-Jak minęły Ci wakacje?
-Ok...-odpowiedział ponuro wciąż na nią nie patrząc
-Hej coś się stało?
-Nie dlaczego?
-No bo tak się dziwnie zachowujesz
-Chcesz wiedzieć? To proszę bardzo!
Pociągnął Hann za rękę i pobiegł z nią przez jakiś pusty korytarz. Hanna się nie bała bo znała swojego przyjaciela. Jednak gdy ten dobiegł do końca ślepego korytarza i pchnął ją na ścianę zaczęła się obawiać.
-Ernie co ty...
-Zamknij się!-ryknął. Abi przeraziła się nie na żarty
-O co ci chodzi?-spytała grzecznie choć głos jej drżał
-O co mi chodzi?! O co mi chodzi?!-wrzasnął-Czy ty jesteś ślepa?! Nie widzisz, że Cię kocham?! Że zarywam do Ciebie od dwóch lat?! A ty się ślinisz z Diggorym na środku Wielkiej Sali!
Hann wyglądała na zszokowaną tym wyznaniem jednak zachowała trzeźwość umysłu i starała się przemknąć obok Erniego. Ten jednak nie dał się przechytrzyć i złapał ją za nadgarstki i przygwoździł do ściany. Hann zaczęła krzyczeć Ernie obawiając się, że ktoś tu przyjdzie pocałował ją zachłannie wpychając jej do ust swój język i śliniąc się przy tym okropnie. Hann próbowała się uwolnić ale nie mogła. Ernie puścił jej ręce i złapał za pośladki ściskając je brutalnie. Dziewczyna wykorzystała okazję i wyciągnęła różdżkę. Niestety Ernie cały czas ją obśliniał więc nie mogła wypowiedzieć żadnego zaklęcia. Niewerbalne klątwy szły jej bardzo słabo więc udała się do mugolskiego sposobu i po prostu dźgnęła chłopaka różdżką między żebra z całej siły. Ten zawył i odskoczył. Już miał zamiar uderzyć dziewczynę jednak ta była szybsza
-Drętwota!
Strumień czerwonego światła trafił chłopaka prosto w pierś. Odleciał i trafił w ścianę. Osunął się po niej tracąc przytomność. Abi szybko wybiegła z korytarza i popędziła do swojego dormitorium. Nie spotkała nikogo po drodze. W pokoju wspólnym siedziało tylko kilka osób. Udała się natychmiast pod prysznic. Starała się utopić to wydarzenie i jak najszybciej o nim zapomnieć. Niestety przerażone serce nadal tłukło się niemiłosiernie w piersi dziewczyny. "Jak on mógł tak postąpić?! Przecież to Ernie! Ernie mój przyjaciel! Jak on mógł?!" Kąpiel trochę uspokoiła skołatane nerwy dziewczyny. Wróciła do dormitorium i położyła się do łóżka. Obok niej Susan Bones już spała a głupia Clara Monstone rozmawiała przez lusterko dwu kierunkowe ze swoją przyjaciółeczką Cho Chang. Hann długo nie mogła zasnąć. W końcu wstała i usiadła na parapecie okna obok Monkey. Zwierzyła jej się ze swoich problemów a sówka sprawiała wrażenie jakby rozumiała każde jej słowo. Hann uśmiechnęła się blado i wypuściła ptaka na nocne łowy zaznaczając, że potem ma wrócić do sowiarni. Zmęczona położyła się z powrotem do łóżka i trochę wmusiła w siebie sen. Jednak nie śniło jej się nic przyjemnego. Gdy tylko zamknęła oczy widziała Erniego, który oskarżał ją o całowanie się z Cedrikiem. W dziewczynie nabrzmiała złość. "Kocham Cedrika a jego to powinno gówno obchodzić!" Sama tak sobie wmawiała aż do rana. Gdy zaświtało słońce wstała pierwsza i podeszła do okna.
-Kocham Cię Cedrik-powiedziała do szyby- I żaden byle dupek tego nie zmieni
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ok no to jest piąty rozdział. Zdziwieni? ;) Zawsze nienawidziłam Erniego :P Marta Weasley! Jeszcze raz wielkie podziękowania za radę ;) Wzięłam ją sobie do serca mam nadzieję, że widać efekty :P
Pozdrowionka i do zobaczenia już wkrótce ;) Bellatrix
"Puść go, bo jak się gnida udusi to będą kłopoty." hahahahahahahahahahahaha :D
OdpowiedzUsuńO mój Boże :P
Dlaczego już nie piszesz dalszych rozdziałów?
Teraz brak mi trochę i czasu i weny ale obiecuje, że dodam kolejny w ten weekend ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie! Widać, naprawdę widać poprawę co bardzo mnie cieszy:) wiem, że jestem bardzo spóźniona, ale już nadrabiam i mam nadzieję, że następne rozdziały są jeszcze lepsze <3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń~Bella