Minęły już dwa tygodnie odkąd Cedrik poprosił Hann o
chodzenie. Wszyscy bez wyjątku gratulowali im podjęcia takiej decyzji. Ginny w
ramach zemsty oberwała wiadrem pełnym wody gdy wychodziła z pokoju jednak ta
mała wpadka nie zraziła początkującej swatki i nadal była najbardziej
zadowolona ze wszystkich. Natomiast Abi postanowiła, że nie będzie bawić się w
pośredniczkę i gdy w Kwaterze zjawił się Lupin wręcz rozkazała mu powiedzieć
Frankowi, że jest jego ojcem chrzestnym. Remus trochę się opierał ale kilka dni
temu brat Hanny powiedział jej o swojej rozmowie z Lupinem więc Hann ulżyło.
Nareszcie oboje znali prawdę. Dzisiaj był wielki dzień. Wszyscy razem szli na
zawody świata w Quidditchu! Dziewczęta od wczoraj szykowały sobie stroje. Po
długich bojach i naradach zdecydowały się na zielone ubrania w barwie Irlandii.
Chłopaki zaś od paru dni każdą wolną chwilę spędzali w pokoju bliźniaków
próbując wynaleźć narzędzia, które pomogłyby im w lepszej obserwacji
zawodników. Abi rano podniosła się z łóżka czując, że dawno nie miała w sobie
tyle energii. Razem z przyjaciółkami posprzątały w pokoju i zeszły na dół. Tam
czekali już na nie chłopcy nakrywający do stołu. Gdy Ced zobaczył swoją dziewczynę
od razu porzucił wykonywaną czynność i podszedł do niej witając ją czułym
pocałunkiem.
-Ekhem...-dało się usłyszeć chrząknięcie z wnętrza salonu.
Młodzi natychmiast oderwali się od siebie widząc wchodzącą do kuchni Panią
Weasley. Ta jednak jedynie uśmiechnęła się do nich. Podeszła i podała Hann
fiolkę z fioletowo-różowym płynem. Dziewczyna nie musiała pytać co to. Dobrze
wiedziała, że dostała lek na chorobę teleportacyjną. Zjedli wszyscy razem
śniadanie i wyszli na dwór by znaleźć swój świstoklik. Hann w biegu piła
zawartość swojej ampułki. Po kilku chwilach natknęli się na stary, połatany but
mieniący się na błękitno. Razem ustawili się wokół niego i naraz złapali.
Wszystko zawirowało i wylądowali na trawie. No prawie wszyscy... Chwilę później
obok Hann zgrabnie wylądował piękny feniks przekrzywiając głowę w drwiący
sposób.
-Mówiłam ci już kiedyś, że cię nienawidzę?-wysyczała
dziewczyna podnosząc się z ziemi. Zanim jednak zdążyła nagadać przyjaciółce
wyręczyła ją jej matka.
-Ginny do cholery ile razy mam Ci powtarzać, że masz się nie
przemieniać w miejscach publicznych?! Przecież ty jesteś
niezarejestrowana!-twarz pani Weasley przybrała kolor purpury. Ruda chcąc
uniknąć kłopotów podreptała za swoich braci i tam wróciła do swojej normalnej
postaci nie wzbudzając podejrzeń przechodzących obok ludzi. Dość długi monolog
pani Weasley na temat "jaka to Ginny jest nieodpowiedzialna" przerwał
Bill, który przypomniał, że przydałoby się pójść już do namiotów. Molly dodała
tylko, że jeszcze się z córką policzy ale posłusznie ruszyła za resztą. Hann
uśmiechnęła się gdy dostrzegła jak Ginn podbiega do brata i dziękuje mu za
ratunek. Po jakichś 5 minutach marszu dotarli do dwóch zarezerwowanych
wcześniej namiotów. Na miejscu okazało się jednak, że nastąpiła zmiana planów i
zamiast dwóch będzie jeden namiot za to dużo większy. Gdy wszyscy wbiegli do
siedziby natychmiast odezwał się pan Weasley.
-Uwaga wszyscy! Zarezerwowane przez nas wcześniej namioty
zostały zamienione na ten jeden większy więc oto jak będziemy spali: Hanna,
Luna, Hermiona i Ginny zajmują sypialnię na prawo. Frank, Cedrik, Roger, Harry,
Fred, George i Bill biorą dużo większą sypialnię na lewo. Za to mama i ja
będziemy spali w sypialni na wprost. Do zawodów mamy jeszcze półtorej godziny
więc idźcie się rozgościć a my was zawołamy w odpowiednim momencie.
Po tych słowach każdy zaczął zbierać swoje pakunki z podłogi
i razem udali się do wyznaczonych miejsc. Dziewczęta spędziły ten czas na
pogaduszkach i przebieraniu się w zaplanowane stroje. Gdy Abi kończyła wplatać
zielono-białe wstążki w luźno zrobionego koka, do pokoju weszła pani Weasley i
obwieściła, że zaraz ruszają. Dziewczyny zrobiły ostatnie poprawki i poszły do
salonu. Chwilę później dołączyli do nich chłopcy także ubrani na zielono.
Natychmiast ruszyli na stadion. Wchodzili już po schodach na swoje miejsca, gdy
zaczepił ich Lucjusz Malfoy ze swoim synem Draconem.
-O kogóż to ja widzę-odezwał się z udawaną wesołością w
głosie arystokrata-wygląda na to Arturze, że za mało masz własnych dzieci. Doczepiłeś
sobie jeszcze innych? Rozumiem, że nie satysfakcjonuje Cię taka ilość pociech i
ukradłeś jeszcze trochę. No chociaż myślę, że szlamowata pani Abbot życzyła by
sobie by jej dzieci trafiły do zdrajców krwi.
Po tych słowach Cedrik i Frank zacisnęli pięści i ruszyli w
stronę Malfoyów. Hann natychmiast stanęła przed Cedem i go przytrzymała podczas
gdy Bill próbował powstrzymać Franka przed rzuceniem się na arystokratę. Na
twarz Malfoya seniora wpełzł wyraz pogardy wymieszany z głęboką satysfakcją.
-No cóż widzę, że szlamy i zdrajcy krwi nie mają w zwyczaju
panować nad swoimi emocjami. Ale my mamy miejsca zarezerwowane przez samego
ministra Knota więc nie wypada się spóźnić-po wypowiedzeniu tych słów omiótł
podest czarną peleryną i odszedł. Zaraz za nim podreptał Draco, na którego
twarzy również malował się triumf.
-Co za skurwiel-wydyszał Bill, który nadal miał ręce
zaciśnięte na ramionach Franka chociaż ten już się nie wyrywał.
-Dlaczego mnie powstrzymałaś?-wysyczał Cedrik przez
zaciśnięte zęby-Ten śmieć obraził Twoją rodzinę!
-Wiem ale o to mu chodziło!-odparła Abi- Jemu zależało na
tym byście się wkurzyli to miałby pretekst by was wywalić z Hogwartu!
Po tych słowach nikt już się nie odezwał. Hann miała rację. Odkąd Malfoy awansował i jest prawą ręką ministra magii próbuje za wszelką cenę pozbyć się z Hogwartu Harrego Pottera i jego przyjaciół. W grobowej ciszy
udali się na górę trybun i zajęli miejsca. Hann usiadła między Frankiem i Luną.
Kiedy na stadion wlecieli zawodnicy troski wszystkich po prostu znikły. Hann z
utęsknieniem wpatrywała się w wysoko śmigające miotły. Wyobraziła sobie siebie
siedzącą na grzbiecie Błyskawicy. Raz w życiu Harry dał jej się przelecieć na
swojej miotle. Abi zapamiętała te parę minut jako najlepszą chwilę swojego
życia. Następne trzy godziny rodzina Weasley wraz z przyjaciółmi spędziła na
okrzykach radości gdy kafel przelatywał przez obręcze drużyny Bułgarów. Na
koniec Wiktor Krum, szukający Bułgarów złapał znicz i mecz zakończył się. Mimo
wszystko wygrali Irlandczycy co zielona część trybun przyjęła głośnymi wiwatami. Pół godziny później w salonie ich rozległego namiotu panowała balanga
prowadzona przez Freda i Georga, którzy byli w tym naprawdę świetni. Niestety
ich radość nie trwała długo.
-Spokój!-wrzasnął pan Weasley wybiegając na środek salonu i
wyłączając muzykę-Trzeba się stąd wynosić!
Złapał za rękę swoją żonę i wybiegł. Cedrik podbiegł do Hann
złapał ją za rękę i razem z nią opuścił namiot. Tego co działo się na zewnątrz
nie można opisać słowami. Wszędzie był ogień, dym i tabuny ludzi uciekających w
popłochu. Zanim tłum nie pociągnął ich w drugą stronę Hanna zobaczyła niedużą
grupę osób ubranych w czarne szaty z maskami przypominającymi ludzkie czaszki i
zapalonymi pochodniami. Śmierciożercy... przemknęło jej przez głowę. Nie to
niedorzeczne. Przecież Voldemort jest zbyt osłabiony by móc kierować armią
swoich zwolenników...
-Hann!-Z transu wybudził ją głos Cedrika, który od pewnego
czasu ciągnął swoją dziewczynę za rękę-Musimy uciekać!
Abi zareagowała natychmiast pociągnęła za ramię Hermionę i
razem pobiegli za państwem Weasley. Tuż przed nimi byli Bill, Ginny i Roger. Po
pół godziny biegu wszyscy skryli się w pewnej jaskini na uboczu.
-Czy wszyscy są?-zapytała pani Weasley siadając na pobliskim
kamieniu
-Harry... Gdzie jest Harry?!-spytała Ginny a z jej głosu
można było wyczytać panikę
-Spokojnie zaraz go znajdziemy!-powiedział pan Weasley
wstając
-Chcę iść z wami!-krzyknęła Ginny stając przed swoim ojcem
-Wykluczone!-odparł Artur głosem nie znoszącym
sprzeciwu-Ze mną idzie Bill, Cedrik, Roger, Fred i George. Za mną!
I wyszli zanim Ruda zdążyła zaprotestować. Ta jednak nie
miała zamiaru się poddać. Jak Hanna zobaczyła, że zamyka oczy tak jak robiła to
przed transformacją podeszła do przyjaciółki i złapała ją za rękę. Ginn
popatrzyła na Abi oczami pełnymi łez i wpadła w jej ramiona. Hermiona i Luna
natychmiast podeszły i pomogły Hann zaprowadzić przyjaciółkę na kamienie. Pani
Weasley natychmiast wyczarowała dużą ilość poduszek i sześć kubków z gorącą
czekoladą. Frank podszedł i także wziął sobie kubek. Niby przypadkiem usiadł
obok Hermiony. Ta gdy popatrzyła na swojego towarzysza zarumieniła się po same
uszy. Dobrze, że Ginny tego nie zauważyła-pomyślała Hann-gdyby było
inaczej już uruchomił by się jej symptom swatki. Minęła już godzina a
chłopcy dalej nie wracali. Chociaż Ruda przestała już płakać w powietrzu można
było wyczuć zmartwienie pomieszane ze zdenerwowaniem. Nawet Luna wydawała się
być przestraszona tak długą nieobecnością chłopców.
-O cholera patrzcie!-zawołał Frank, który od pewnego czasu
stał przy wejściu i patrzył w gasnący obóz. Przez ten cały czas wydawał się być
markotny. No tak znowu uznali go za młodszego i nie pozwolili pójść z innymi.
Teraz jednak wskazywał ręką niebo z przerażoną miną. Abi podbiegła do brata i
popatrzyła w miejsce przez niego wskazywane. To co zobaczyła zaparło jej dech w
piersiach. Na niebie widniała czaszka z wychodzącym z wnętrza wężem.
-To Mroczny Znak!-wydusiła Hermiona, która była tak
przerażona, że nie zauważyła gdy otarła się o Franka.
-Co?-spytała zdziwiona Ginny
-Symbol Sama-Wiesz-Kogo.
-Voldemort-szepnęła cicho Hanna tak, że usłyszał ją tylko
brat
-Ej zobaczcie kto idzie!-zawołała Luna wskazując podnóże
góry, na której mieściła się jaskinia
-Harry!
Ruda wybiegła z jaskini i wpadła w objęcia swojego chłopaka.
Abi stała oparta o ścianę i patrzyła na Ceda, który wolnymi krokami zbliżał się
do niej. Hanna podeszła do niego i pocałowała krótko.
-Gdzie wyście byli?
-No musieliśmy go znaleźć.
-I gdzie był?
-Mniej więcej pośrodku obozowiska leżał nieprzytomny.
Wygląda na to, że oberwał od kogoś w głowę i stracił przytomność.
Hann tylko pokręciła głową z dezaprobatą i wróciła do
środka.
-No nie ma co tu dłużej siedzieć. A i prawie wszystkie wasze
rzeczy przetrwały i wysłałem je do Kwatery.-powiedział pan Weasley kładąc na
podłodze powiększoną szpulkę od nici i rzucił na nią zaklęcie zmieniające ją w
świstoklik. Abi szybko wypiła resztkę swojego eliksiru i razem z innymi stanęła
wokoło szpulki.-Na trzy łapiemy 1...2...3!
Wszystko zawirowało i spadła na podłogę w przedpokoju domu
na Grimmauld Place 12. Szybko wstała i pozbierała swoje rzeczy przysłane tutaj
wcześniej.
-Co się stało?-zapytał Syriusz, który pojawił się w drzwiach
kuchni
-Śmierciożercy. Zniszczyli obóz musieliśmy uciekać.-wyjaśnił
Bill
-Psia krew! Nic Wam się nie stało?
-Nie nic Syriuszu tylko czy mógłbyś poczęstować nas piwem
kremowym?-zapytała pani Weasley
-Już się robi!
Chwilę później słychać było wrzaski pani Black. Wszyscy
rozejrzeli się po sobie. Nikt nie zachowywał się na tyle głośno by obudzić
matkę Syriusza. Jednak nie musieli długo się zastanawiać bo winowajca
natychmiast się pojawił. Drzwi od pokoju z portretami otworzyły się i do
przedpokoju wbiegła Tonks potykając się jak zwykle o stojak na parasole
przypominający nogę trolla.
-Skończyłam już ogarniać obóz!-krzyczała Dora próbując
przekrzyczeć wrzaski pani Black-Jako auror to była moja robota! Czy jesteście
cali?!
Na szczęście Syriusz i Roger podbiegli do portretu i razem
zaciągnęli zasłony. Nastała bardzo przyjemna cisza.
-Chodźmy się napić.-powiedział Syriusz wskazując ręką
kuchnie
Wszyscy z chęcią przyjęli zaproszenie. Doszli do kuchni
zasypywani przez Dorę miliardem pytań. Hann usiadła koło Cedrika, którego rękę
odnalazła pod stołem. On uścisnął jej szczupłą dłoń i oboje poczuli przyjemne
iskierki. Popatrzyli sobie głęboko w oczy i wiedzieli już czego chcą. Szybko
wypili swoje kremowe piwa, poczekali aż Tonks aportuje się z powrotem do bazy
aurorów, podziękowali za poczęstunek i udali się razem na górę. Dosłownie
wpadli do pokoju. Cedrik zaryglował drzwi. Zaczęli się namiętnie całować. Chwilę później padli na łóżko. Ced włożył rękę pod koszulkę Hann i zaczął gładzić ją po plecach za to ona nie pozostawała dłużna. Natychmiast zabrała się za rozpinanie guzików jego koszuli. Chłopak dosłownie zerwał okrycie z siebie i pomógł zrobić to swojej partnerce. Teraz leżeli na sobie w samej bieliźnie i namiętnie się całowali. Cedrik odszukał rękami zapięcia od stanika Abi i pozbył się krępującej odzieży. Z pod ubrania wyłoniły się piersi ze sterczącymi z podniecenia sutkami, natychmiast się za nie zabrał. Zataczał wokół nich kółka językiem przysysając się do nich co chwila. Co jakiś czas również je podgryzał. Doprowadzona do szaleństwa dziewczyna jęczała z podniecenia i gładziła swoimi rękami rozbudowany tors chłopaka. Chwilę później nastąpiła zmiana Hann odsunęła od siebie partnera i sięgnęła ręką do jego krocza. Zaczęła je masować. Ściągnęli z siebie bieliznę. Hann natychmiast wzięła do ust nabrzmiałą męskość swojego partnera. Ten jęknął gdy zaczęła ssać go i masować. Cedrik w tym czasie masował dłońmi piersi swojej dziewczyny. Gdy poczuł, że zaczyna dochodzić wziął Hann na ręce i położył na łóżku. Sięgnął do szafki i wyciągnął prezerwatywę. Jednym zgrabnym ruchem naciągnął ją na swojego penisa. Popatrzył przez chwilę w oczy swojej dziewczyny. Znalazł w nich gorąco i pożądanie. Nachylił się nad nią i zaczął namiętnie całować w tym samym momencie wszedł w nią głęboko. Hann krzyknęła cicho. Poczuła niewymowną rozkosz gdy zaczął się w niej rytmicznie poruszać. Oddawali się tej przyjemności przez kolejne 10 minut. Później zmienili pozycję. Teraz to Hann była na górze i poruszała się szybko nad swoim partnerem. Oboje zaczęli jęczeć i sapać z rozkoszy i zmęczenia. Cedrik dodatkowo podgryzał falujące nad nim sutki Hann. Praktycznie razem poczuli, że szczytują. Najpierw Hann krzyczała a jej ciałem wstrząsnął przyjemny dreszcz co jeszcze bardziej pobudziło zmysły chłopaka. Razem krzyczeli i sapali. Chwilę później opadli zmęczeni na poduszki. W swoich ramionach udali się do krainy Morfeusza.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oto rozdział czwarty ;) Zachęcam gorąco do komentowania i pozdrawiam
Bellatrix Lestrange
PS:: Najlepszego na Święta :*
Fajny blog cytam od niedawna nie poddawaj się i pisz dalej.
OdpowiedzUsuńNo cześć! Weszłam, przeczytałam i podoba mi się i to bardzo. Przede wszystkim pomysł- idealny i tak nie spotykany. Masz talent dziewczyno! Jedyne moje zastrzeżenie to zbyt szybki rozwój akcji i to ,,będziesz moją dziewczyną?"- ja raczej jestem zwolenniczką, gdy związek wychodzi z uczuć, a nie z tego typu pytań, ale to już Twój wybór. Chętnię poczytam dalszy rozwój akcji, dlatego informuj mnie o nowych rozdziałach i PISZ, oby tak dalej :D
OdpowiedzUsuńPS Nowy rozdział u mnie:)
I wesołych świąt !
Dzięki wielkie :*
OdpowiedzUsuńJestem bardzo wdzięczna za krytyczny komentarz (moim zdaniem taki najbardziej motywuje do pracy bo wiadomo co poprawić). Ja to widzę tylko ze strony jako autor a potrzebuję właśnie takiej krytycznej opinii ;) W ogóle to staram się udawać, że mam jakiś głębszy zamysł :P Nie no serio to starałam się napisać jakoś tak składnie by z późniejszymi pomysłami mi to nie kolidowało ;) Jeszcze raz dzięki!
PS:: Już czytałam! Świetny rozdział ;)