sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział IV

(ROZDZIAŁ ZAWIERA SCENĘ +18)

 Minęły już dwa tygodnie odkąd Cedrik poprosił Hann o chodzenie. Wszyscy bez wyjątku gratulowali im podjęcia takiej decyzji. Ginny w ramach zemsty oberwała wiadrem pełnym wody gdy wychodziła z pokoju jednak ta mała wpadka nie zraziła początkującej swatki i nadal była najbardziej zadowolona ze wszystkich. Natomiast Abi postanowiła, że nie będzie bawić się w pośredniczkę i gdy w Kwaterze zjawił się Lupin wręcz rozkazała mu powiedzieć Frankowi, że jest jego ojcem chrzestnym. Remus trochę się opierał ale kilka dni temu brat Hanny powiedział jej o swojej rozmowie z Lupinem więc Hann ulżyło. Nareszcie oboje znali prawdę. Dzisiaj był wielki dzień. Wszyscy razem szli na zawody świata w Quidditchu! Dziewczęta od wczoraj szykowały sobie stroje. Po długich bojach i naradach zdecydowały się na zielone ubrania w barwie Irlandii. Chłopaki zaś od paru dni każdą wolną chwilę spędzali w pokoju bliźniaków próbując wynaleźć narzędzia, które pomogłyby im w lepszej obserwacji zawodników. Abi rano podniosła się z łóżka czując, że dawno nie miała w sobie tyle energii. Razem z przyjaciółkami posprzątały w pokoju i zeszły na dół. Tam czekali już na nie chłopcy nakrywający do stołu. Gdy Ced zobaczył swoją dziewczynę od razu porzucił wykonywaną czynność i podszedł do niej witając ją czułym pocałunkiem.
-Ekhem...-dało się usłyszeć chrząknięcie z wnętrza salonu. Młodzi natychmiast oderwali się od siebie widząc wchodzącą do kuchni Panią Weasley. Ta jednak jedynie uśmiechnęła się do nich. Podeszła i podała Hann fiolkę z fioletowo-różowym płynem. Dziewczyna nie musiała pytać co to. Dobrze wiedziała, że dostała lek na chorobę teleportacyjną. Zjedli wszyscy razem śniadanie i wyszli na dwór by znaleźć swój świstoklik. Hann w biegu piła zawartość swojej ampułki. Po kilku chwilach natknęli się na stary, połatany but mieniący się na błękitno. Razem ustawili się wokół niego i naraz złapali. Wszystko zawirowało i wylądowali na trawie. No prawie wszyscy... Chwilę później obok Hann zgrabnie wylądował piękny feniks przekrzywiając głowę w drwiący sposób.
-Mówiłam ci już kiedyś, że cię nienawidzę?-wysyczała dziewczyna podnosząc się z ziemi. Zanim jednak zdążyła nagadać przyjaciółce wyręczyła ją jej matka.
-Ginny do cholery ile razy mam Ci powtarzać, że masz się nie przemieniać w miejscach publicznych?! Przecież ty jesteś niezarejestrowana!-twarz pani Weasley przybrała kolor purpury. Ruda chcąc uniknąć kłopotów podreptała za swoich braci i tam wróciła do swojej normalnej postaci nie wzbudzając podejrzeń przechodzących obok ludzi. Dość długi monolog pani Weasley na temat "jaka to Ginny jest nieodpowiedzialna" przerwał Bill, który przypomniał, że przydałoby się pójść już do namiotów. Molly dodała tylko, że jeszcze się z córką policzy ale posłusznie ruszyła za resztą. Hann uśmiechnęła się gdy dostrzegła jak Ginn podbiega do brata i dziękuje mu za ratunek. Po jakichś 5 minutach marszu dotarli do dwóch zarezerwowanych wcześniej namiotów. Na miejscu okazało się jednak, że nastąpiła zmiana planów i zamiast dwóch będzie jeden namiot za to dużo większy. Gdy wszyscy wbiegli do siedziby natychmiast odezwał się pan Weasley.
-Uwaga wszyscy! Zarezerwowane przez nas wcześniej namioty zostały zamienione na ten jeden większy więc oto jak będziemy spali: Hanna, Luna, Hermiona i Ginny zajmują sypialnię na prawo. Frank, Cedrik, Roger, Harry, Fred, George i Bill biorą dużo większą sypialnię na lewo. Za to mama i ja będziemy spali w sypialni na wprost. Do zawodów mamy jeszcze półtorej godziny więc idźcie się rozgościć a my was zawołamy w odpowiednim momencie.
Po tych słowach każdy zaczął zbierać swoje pakunki z podłogi i razem udali się do wyznaczonych miejsc. Dziewczęta spędziły ten czas na pogaduszkach i przebieraniu się w zaplanowane stroje. Gdy Abi kończyła wplatać zielono-białe wstążki w luźno zrobionego koka, do pokoju weszła pani Weasley i obwieściła, że zaraz ruszają. Dziewczyny zrobiły ostatnie poprawki i poszły do salonu. Chwilę później dołączyli do nich chłopcy także ubrani na zielono. Natychmiast ruszyli na stadion. Wchodzili już po schodach na swoje miejsca, gdy zaczepił ich Lucjusz Malfoy ze swoim synem Draconem.
-O kogóż to ja widzę-odezwał się z udawaną wesołością w głosie arystokrata-wygląda na to Arturze, że za mało masz własnych dzieci. Doczepiłeś sobie jeszcze innych? Rozumiem, że nie satysfakcjonuje Cię taka ilość pociech i ukradłeś jeszcze trochę. No chociaż myślę, że szlamowata pani Abbot życzyła by sobie by jej dzieci trafiły do zdrajców krwi.
Po tych słowach Cedrik i Frank zacisnęli pięści i ruszyli w stronę Malfoyów. Hann natychmiast stanęła przed Cedem i go przytrzymała podczas gdy Bill próbował powstrzymać Franka przed rzuceniem się na arystokratę. Na twarz Malfoya seniora wpełzł wyraz pogardy wymieszany z głęboką satysfakcją.
-No cóż widzę, że szlamy i zdrajcy krwi nie mają w zwyczaju panować nad swoimi emocjami. Ale my mamy miejsca zarezerwowane przez samego ministra Knota więc nie wypada się spóźnić-po wypowiedzeniu tych słów omiótł podest czarną peleryną i odszedł. Zaraz za nim podreptał Draco, na którego twarzy również malował się triumf. 
-Co za skurwiel-wydyszał Bill, który nadal miał ręce zaciśnięte na ramionach Franka chociaż ten już się nie wyrywał.
-Dlaczego mnie powstrzymałaś?-wysyczał Cedrik przez zaciśnięte zęby-Ten śmieć obraził Twoją rodzinę!
-Wiem ale o to mu chodziło!-odparła Abi- Jemu zależało na tym byście się wkurzyli to miałby pretekst by was wywalić z Hogwartu!
Po tych słowach nikt już się nie odezwał. Hann miała rację. Odkąd Malfoy awansował i jest prawą ręką ministra magii próbuje za wszelką cenę pozbyć się z Hogwartu Harrego Pottera i jego przyjaciół. W grobowej ciszy udali się na górę trybun i zajęli miejsca. Hann usiadła między Frankiem i Luną. Kiedy na stadion wlecieli zawodnicy troski wszystkich po prostu znikły. Hann z utęsknieniem wpatrywała się w wysoko śmigające miotły. Wyobraziła sobie siebie siedzącą na grzbiecie Błyskawicy. Raz w życiu Harry dał jej się przelecieć na swojej miotle. Abi zapamiętała te parę minut jako najlepszą chwilę swojego życia. Następne trzy godziny rodzina Weasley wraz z przyjaciółmi spędziła na okrzykach radości gdy kafel przelatywał przez obręcze drużyny Bułgarów. Na koniec Wiktor Krum, szukający Bułgarów złapał znicz i mecz zakończył się. Mimo wszystko wygrali Irlandczycy co zielona część trybun przyjęła głośnymi wiwatami. Pół godziny później w salonie ich rozległego namiotu panowała balanga prowadzona przez Freda i Georga, którzy byli w tym naprawdę świetni. Niestety ich radość nie trwała długo.
-Spokój!-wrzasnął pan Weasley wybiegając na środek salonu i wyłączając muzykę-Trzeba się stąd wynosić!
Złapał za rękę swoją żonę i wybiegł. Cedrik podbiegł do Hann złapał ją za rękę i razem z nią opuścił namiot. Tego co działo się na zewnątrz nie można opisać słowami. Wszędzie był ogień, dym i tabuny ludzi uciekających w popłochu. Zanim tłum nie pociągnął ich w drugą stronę Hanna zobaczyła niedużą grupę osób ubranych w czarne szaty z maskami przypominającymi ludzkie czaszki i zapalonymi pochodniami. Śmierciożercy... przemknęło jej przez głowę. Nie to niedorzeczne. Przecież Voldemort jest zbyt osłabiony by móc kierować armią swoich zwolenników...
-Hann!-Z transu wybudził ją głos Cedrika, który od pewnego czasu ciągnął swoją dziewczynę za rękę-Musimy uciekać!
Abi zareagowała natychmiast pociągnęła za ramię Hermionę i razem pobiegli za państwem Weasley. Tuż przed nimi byli Bill, Ginny i Roger. Po pół godziny biegu wszyscy skryli się w pewnej jaskini na uboczu. 
-Czy wszyscy są?-zapytała pani Weasley siadając na pobliskim kamieniu
-Harry... Gdzie jest Harry?!-spytała Ginny a z jej głosu można było wyczytać panikę
-Spokojnie zaraz go znajdziemy!-powiedział pan Weasley wstając
-Chcę iść z wami!-krzyknęła Ginny stając przed swoim ojcem
-Wykluczone!-odparł Artur głosem nie znoszącym sprzeciwu-Ze mną idzie Bill, Cedrik, Roger, Fred i George. Za mną!
I wyszli zanim Ruda zdążyła zaprotestować. Ta jednak nie miała zamiaru się poddać. Jak Hanna zobaczyła, że zamyka oczy tak jak robiła to przed transformacją podeszła do przyjaciółki i złapała ją za rękę. Ginn popatrzyła na Abi oczami pełnymi łez i wpadła w jej ramiona. Hermiona i Luna natychmiast podeszły i pomogły Hann zaprowadzić przyjaciółkę na kamienie. Pani Weasley natychmiast wyczarowała dużą ilość poduszek i sześć kubków z gorącą czekoladą. Frank podszedł i także wziął sobie kubek. Niby przypadkiem usiadł obok Hermiony. Ta gdy popatrzyła na swojego towarzysza zarumieniła się po same uszy. Dobrze, że Ginny tego nie zauważyła-pomyślała Hann-gdyby było inaczej już uruchomił by się jej symptom swatki. Minęła już godzina a chłopcy dalej nie wracali. Chociaż Ruda przestała już płakać w powietrzu można było wyczuć zmartwienie pomieszane ze zdenerwowaniem. Nawet Luna wydawała się być przestraszona tak długą nieobecnością chłopców. 
-O cholera patrzcie!-zawołał Frank, który od pewnego czasu stał przy wejściu i patrzył w gasnący obóz. Przez ten cały czas wydawał się być markotny. No tak znowu uznali go za młodszego i nie pozwolili pójść z innymi. Teraz jednak wskazywał ręką niebo z przerażoną miną. Abi podbiegła do brata i popatrzyła w miejsce przez niego wskazywane. To co zobaczyła zaparło jej dech w piersiach. Na niebie widniała czaszka z wychodzącym z wnętrza wężem.
-To Mroczny Znak!-wydusiła Hermiona, która była tak przerażona, że nie zauważyła gdy otarła się o Franka.
-Co?-spytała zdziwiona Ginny
-Symbol Sama-Wiesz-Kogo.
-Voldemort-szepnęła cicho Hanna tak, że usłyszał ją tylko brat
-Ej zobaczcie kto idzie!-zawołała Luna wskazując podnóże góry, na której mieściła się jaskinia
-Harry!
Ruda wybiegła z jaskini i wpadła w objęcia swojego chłopaka. Abi stała oparta o ścianę i patrzyła na Ceda, który wolnymi krokami zbliżał się do niej. Hanna podeszła do niego i pocałowała krótko.
-Gdzie wyście byli?
-No musieliśmy go znaleźć.
-I gdzie był?
-Mniej więcej pośrodku obozowiska leżał nieprzytomny. Wygląda na to, że oberwał od kogoś w głowę i stracił przytomność.
Hann tylko pokręciła głową z dezaprobatą i wróciła do środka.
-No nie ma co tu dłużej siedzieć. A i prawie wszystkie wasze rzeczy przetrwały i wysłałem je do Kwatery.-powiedział pan Weasley kładąc na podłodze powiększoną szpulkę od nici i rzucił na nią zaklęcie zmieniające ją w świstoklik. Abi szybko wypiła resztkę swojego eliksiru i razem z innymi stanęła wokoło szpulki.-Na trzy łapiemy 1...2...3!
Wszystko zawirowało i spadła na podłogę w przedpokoju domu na Grimmauld Place 12. Szybko wstała i pozbierała swoje rzeczy przysłane tutaj wcześniej.
-Co się stało?-zapytał Syriusz, który pojawił się w drzwiach kuchni
-Śmierciożercy. Zniszczyli obóz musieliśmy uciekać.-wyjaśnił Bill
-Psia krew! Nic Wam się nie stało?
-Nie nic Syriuszu tylko czy mógłbyś poczęstować nas piwem kremowym?-zapytała pani Weasley 
-Już się robi!
Chwilę później słychać było wrzaski pani Black. Wszyscy rozejrzeli się po sobie. Nikt nie zachowywał się na tyle głośno by obudzić matkę Syriusza. Jednak nie musieli długo się zastanawiać bo winowajca natychmiast się pojawił. Drzwi od pokoju z portretami otworzyły się i do przedpokoju wbiegła Tonks potykając się jak zwykle o stojak na parasole przypominający nogę trolla.
-Skończyłam już ogarniać obóz!-krzyczała Dora próbując przekrzyczeć wrzaski pani Black-Jako auror to była moja robota! Czy jesteście cali?!
Na szczęście Syriusz i Roger podbiegli do portretu i razem zaciągnęli zasłony. Nastała bardzo przyjemna cisza.
-Chodźmy się napić.-powiedział Syriusz wskazując ręką kuchnie
Wszyscy z chęcią przyjęli zaproszenie. Doszli do kuchni zasypywani przez Dorę miliardem pytań. Hann usiadła koło Cedrika, którego rękę odnalazła pod stołem. On uścisnął jej szczupłą dłoń i oboje poczuli przyjemne iskierki. Popatrzyli sobie głęboko w oczy i wiedzieli już czego chcą. Szybko wypili swoje kremowe piwa, poczekali aż Tonks aportuje się z powrotem do bazy aurorów, podziękowali za poczęstunek i udali się razem na górę. Dosłownie wpadli do pokoju. Cedrik zaryglował drzwi. Zaczęli się namiętnie całować. Chwilę później padli na łóżko. Ced włożył rękę pod koszulkę Hann i zaczął gładzić ją po plecach za to ona nie pozostawała dłużna. Natychmiast zabrała się za rozpinanie guzików jego koszuli. Chłopak dosłownie zerwał okrycie z siebie i pomógł zrobić to swojej partnerce. Teraz leżeli na sobie w samej bieliźnie i namiętnie się całowali. Cedrik odszukał rękami zapięcia od stanika Abi i pozbył się krępującej odzieży. Z pod ubrania wyłoniły się piersi ze sterczącymi z podniecenia sutkami, natychmiast się za nie zabrał. Zataczał wokół nich kółka językiem przysysając się do nich co chwila. Co jakiś czas również je podgryzał. Doprowadzona do szaleństwa dziewczyna jęczała z podniecenia i gładziła swoimi rękami rozbudowany tors chłopaka. Chwilę później nastąpiła zmiana Hann odsunęła od siebie partnera i sięgnęła ręką do jego krocza. Zaczęła je masować. Ściągnęli z siebie bieliznę. Hann natychmiast wzięła do ust nabrzmiałą męskość swojego partnera. Ten jęknął gdy zaczęła ssać go i masować. Cedrik w tym czasie masował dłońmi piersi swojej dziewczyny. Gdy poczuł, że zaczyna dochodzić wziął Hann na ręce i położył na łóżku. Sięgnął do szafki i wyciągnął prezerwatywę. Jednym zgrabnym ruchem naciągnął ją na swojego penisa. Popatrzył przez chwilę w oczy swojej dziewczyny. Znalazł w nich gorąco i pożądanie. Nachylił się nad nią i zaczął namiętnie całować w tym samym momencie wszedł w nią głęboko. Hann krzyknęła cicho. Poczuła niewymowną rozkosz gdy zaczął się w niej rytmicznie poruszać. Oddawali się tej przyjemności przez kolejne 10 minut. Później zmienili pozycję. Teraz to Hann była na górze i poruszała się szybko nad swoim partnerem. Oboje zaczęli jęczeć i sapać z rozkoszy i zmęczenia. Cedrik dodatkowo podgryzał falujące nad nim sutki Hann. Praktycznie razem poczuli, że szczytują. Najpierw Hann krzyczała a jej ciałem wstrząsnął przyjemny dreszcz co jeszcze bardziej pobudziło zmysły chłopaka. Razem krzyczeli i sapali. Chwilę później opadli zmęczeni na poduszki. W swoich ramionach udali się do krainy Morfeusza.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oto rozdział czwarty ;) Zachęcam gorąco do komentowania i pozdrawiam 
Bellatrix Lestrange 
PS:: Najlepszego na Święta :*

3 komentarze:

  1. Fajny blog cytam od niedawna nie poddawaj się i pisz dalej.

    OdpowiedzUsuń
  2. No cześć! Weszłam, przeczytałam i podoba mi się i to bardzo. Przede wszystkim pomysł- idealny i tak nie spotykany. Masz talent dziewczyno! Jedyne moje zastrzeżenie to zbyt szybki rozwój akcji i to ,,będziesz moją dziewczyną?"- ja raczej jestem zwolenniczką, gdy związek wychodzi z uczuć, a nie z tego typu pytań, ale to już Twój wybór. Chętnię poczytam dalszy rozwój akcji, dlatego informuj mnie o nowych rozdziałach i PISZ, oby tak dalej :D
    PS Nowy rozdział u mnie:)
    I wesołych świąt !

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki wielkie :*
    Jestem bardzo wdzięczna za krytyczny komentarz (moim zdaniem taki najbardziej motywuje do pracy bo wiadomo co poprawić). Ja to widzę tylko ze strony jako autor a potrzebuję właśnie takiej krytycznej opinii ;) W ogóle to staram się udawać, że mam jakiś głębszy zamysł :P Nie no serio to starałam się napisać jakoś tak składnie by z późniejszymi pomysłami mi to nie kolidowało ;) Jeszcze raz dzięki!
    PS:: Już czytałam! Świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń