-Harry Potter!
Tym razem Dumbledore krzyknął rozglądając się po sali. Hanna ujrzała kątem oka Hermionę wypychającą Harrego z ławki. Harry niepewnym krokiem podszedł do Dyrektora wziął papierek i również zniknął za drzwiami. Czwarty zawodnik? Nie to nie dorzeczne. A może? Takie właśnie pytania buzowały w głowie większości uczniów. Niektórzy jawnie wyrażali swoje emocje. Po jakichś dwudziestu minutach wróciła profesor McGonagall i kazała wszystkim uczniom udać się z powrotem do ich dormitoriów. Nikt nie przyjął tej wiadomości entuzjastycznie. Czekali na jakieś słowa wyjaśnienia. Hann starała się omijać swoje przyjaciółki. Nie miała najmniejszej ochoty na pogawędki. Poszła do swojego pokoju i wzięła prysznic. Później przeczytała część podręcznika do obrony przed czarną magią i poszła spać. Nie chciała przedłużać tego trudnego dnia.
~*~
Weekend minął Hann bardzo szybko i monotonnie. Jego większą część spędziła w pokoju życzeń odizolowana od reszty osób. Przeczytała prawie wszystkie podręczniki. Wmawiała sobie, że mają w tym roku SUM-y i musi się uczyć. Jednak tak naprawdę czytała by zapomnieć. Nie patrzeć na to co będzie dalej. Nie zbliżać się do tego co nie uchronne...
~*~
Wstała przed czasem. Postanowiła poświęcić ten dzień na rozmyślenia. Czuła pewien ciężar, który ulokował się na dnie jej żołądka. To była złudna nadzieja wymieszana z palącym poczuciem winy. Była wściekła na siebie, że dała szansę temu związkowi. Kochała Cedrika nad życie ale on zasługiwał na kogoś lepszego. Jeszcze bardziej denerwował ją fakt, że jakaś jej część cały czas chciała zostać przy ukochanym. Szybko się ogarnęła. Założyła długi sweter i rozpuściła włosy by nie zwracać zbytniej uwagi. Zeszła na śniadanie. Zjadła je w milczeniu w zupełnie innej części stołu niż zwykle. Pozbierała resztę rzeczy i udała się na pierwszą w tym roku lekcję obrony przed czarną magią. Miała być prowadzona przez byłego aurora więc zapowiadało się ciekawie. Usiadła w ławce razem z Luną. Za swoimi plecami usłyszała cichy stukot. Odwróciła się i ujrzała pokiereszowanego człowieka, wspartego na sękatej lasce z Magicznym okiem ulokowanym tam gdzie powinno teraz obracać się prawdziwe. Podszedł do tablicy i rozejrzał się powoli po klasie. Momentalnie zrobiło się cicho.
-Alastor Moody-odezwał się ten specyficzny człowiek-były auror, krytykant ministerstwa, nowy nauczyciel obrony przed czarną magią. Jestem tu bo Dumbledore tak chciał. Koniec sprawy, do widzenia, kropka! Są pytania?
Wyrecytował to wszystko na jednym wdechu co wzbudziło jednocześnie podziw i przerażenie, które teraz wypełniło klasę. Taki nastrój utrzymywał się do końca lekcji ponieważ "Szalonooki" ich nie oszczędzał i zaaplikował im potężną dawkę wrażeń. Uczyli się o zaklęciach Niewybaczalnych. Trzy trzymane w sali pająki przeżywały prawdziwe tortury. Trudno się więc dziwić, że gdy zadzwonił dzwonek wszyscy odetchnęli z ulgą. Hann zebrała swoje rzeczy i udała się na błonia. Miała teraz prawie dwu godzinną przerwę więc postanowiła ją wykorzystać. W oddali ujrzała swoje trzy przyjaciółki siedzące bądź leżące pod starym dębem. Powoli skierowała swoje kroki w ich stronę. One też ją ujrzały i każda teraz wpatrywała się w idącą w ich stronę dziewczynę.
-Mogę się dosiąść?-spytała niepewnie gdy była już blisko dziewcząt. Te spojrzały po sobie zaskoczone i ochoczo pokiwały głowami. Abi usiadła obok Ginny i zdjęła buty.
-Hej jak się czujesz?-tym razem odezwała się cicho Miona Hann podniosła głowę i wzruszyła ramionami
-Co myślicie o tym całym Turnieju?-zapytała Luna
-Jest Ok-odpowiedziała cicho Hanna
-Cedrik bez przerwy o ciebie pyta. Odkąd został wybrany musi odganiać od siebie jeszcze więcej tabunów dziewczyn z eliksirem miłosnym w ręku-Ginny najwyraźniej bawiła ta sytuacja jednak Hann opuściła głowę jeszcze bardziej jeśli to w ogóle możliwe.
-Czemu z nim nie rozmawiasz?-spytała Hermiona
-Bo nie mamy o czym-cicho odrzekła Abi
-Jak to nie macie o czym?!-Ginny wyglądała na rozzłoszczoną-Przecież jesteście parą! On jest taki popularny, każda chciałaby z nim być!-dodała chcąc dodać przyjaciółce otuchy. Nie wiedziała jednak, że trafiła w sedno sprawy. Hann poderwała się tak nagle, że zdziwiła tym nawet samą siebie.
-Ginny jak ty nic nie rozumiesz!-wrzasnęła a jej oczy napełniły się łzami-Ja nie mogę z nim być! On jest niesamowity! Przystojny, miły, inteligentny... Do tego jest świetnym graczem w Quidditcha a żeby tego było mało reprezentantem Hogwartu w Turnieju Trójmagicznym! Gdy przechodzi przez korytarz wszystkie dziewczyny zaczynają robić maślane oczy! A ja?! Na mnie zwraca ktoś uwagę dopiero gdy ubiorę się jak tania dziwka! Nie przerywaj mi!-krzyknęła widząc, że Ginny otwiera usta by wyrazić własne zdanie- Ja po prostu nie jestem warta tego by być jego dziewczyną! I nie chcę byście były moimi pośredniczkami, sama mu to powiem...
Ostatnie zdanie powiedziała znacznie ciszej. Złapała swoją torbę i pobiegła w stronę zamku. Nie zwracała uwagi na to, że łzy zostawiają wyraźne ślady na jej smukłych policzkach. Pobiegła na wieżę astronomiczną i siedziała tam do wieczora. Była głodna więc Koronka znów ją poratowała. Nie zjawiła się tego dnia już na żadnej lekcji.
~*~
-Ale gdzie ona jest?!-Cedrik nie krył złości i strachu-A jak sobie coś zrobiła?!
-Uspokój się Cedrik i przestań wrzeszczeć!-skarciła go Ginny patrząc na grupkę dziewczyn, która niby przypadkiem przystanęła tuż obok-Nie zrobiła sobie nic złego bo... ma ci coś ważnego do powiedzenia...
Cedrik nie czekał na więcej wskazówek. Wyminął przyjaciółki swojej dziewczyny rzucając w locie krótkie "dzięki" i już znalazł się na schodach prowadzących do korytarza na siódmym piętrze. Stanął przed marmurową ścianą i trzy razy przeszedł pod nią powoli zanim pojawiły się w niej drzwi.
"Trasa, która zaprowadzi mnie do Hanny..., Trasa, która zaprowadzi mnie do Hanny..., Trasa, która zaprowadzi mnie do Hanny..."
Za drzwiami znajdował się wąziutki korytarz opatrzony dużą ilością stromych schodów. Ufnie wspinał się po nich. Otworzył drzwi na samym końcu i stwierdził, że znajduje się na korytarzu prowadzącym do wieży astronomicznej. Podszedł do metalowych drzwi i delikatnie je otworzył. Od razu ujrzał swoją dziewczynę skuloną na podłodze. Ukucnął obok niej i położył swoją dłoń na jej ramieniu. Coś ścisnęło go w sercu gdy zobaczył jej zapłakaną twarz. Chciał ją przytulić ale ta się odsunęła. Spojrzał na nią pytającym wzrokiem. Hann wiedziała, ze nie może pozwolić mu się przytulać czy całować bo nie będzie miała siły by powiedzieć mu tego co chce. "Chcesz kretynko?! Raczej musisz!" Znowu jakiś głos krzyczał w jej głowie ale tym razem dziewczyna była skłonna się z nim zgodzić. Powoli podniosła głowę i napotkała jego zdziwione spojrzenie. Wiedziała, że to będzie bolało ale żeby aż tak?! Ponownie opuściła wzrok i głośno zaczerpnęła powietrza.
-Ced musimy porozmawiać...-powiedziała starając się ze wszystkich sił aby głos jej nie drżał
-W porządku, mów-odpowiedział dziarsko chłopak przeczuwając jednak, że coś w głosie Hann napełniło go niepokojem.
-Ja... To znaczy my...-jąkała się bojąc powiedzieć to co zamierzała-Myślę, że powinniśmy... się... rozstać...
Hann poczuła straszny ból po wypowiedzeniu tych słów ale jednocześnie palącą ulgę, że ma to już za sobą. Cedrik cofnął swoją rękę z ramienia dziewczyny
-Żartujesz?-spytał modląc się by otrzymać potwierdzającą odpowiedź. Hann podniosła wzrok i spojrzała mu w oczy. Znalazła w nich zdumienie i ból. Nieprzenikniony ból. Poczuła, że znów pieką ją powieki. Nie opuściła jednak wzroku.
-Nie, Ced. Mówię śmiertelnie poważnie.
Po wypowiedzeniu tych słów zebrała swoje rzeczy i zbiegła do swojego dormitorium obawiając się, że rozpłacze się przy wybranku swojego serca.
~*~
Cedrik nie wrócił już na noc do dormitorium. Został pod gołym niebem. Patrzył w gwiazdy i zastanawiał się nad tym co usłyszał. Do chłopaka dopiero teraz docierał sens wypowiedzianych przez dziewczynę słów. Postanowił odsunąć się od niej skoro ta tego pragnęła. Jednak nie dawał za wygraną. Da jej przestrzeń ale nie pozwoli jej o sobie zapomnieć. "Tylko jak?!" To było bardzo trudne pytanie, na które nie znał odpowiedzi. Spojrzał jeszcze raz w niebo i rozpłakał się jak małe dziecko. Bezsilność. To chyba najgorsze uczucie ze wszystkich.
-Kocham cię Hann-powiedział-Nawet jeśli ty tego nie chcesz...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział siódmy wcześniej niż zapowiadałam ;) Mam nadzieję, że się podobał. Wiem, że krótki ale nie chciałam tracić materiału przeznaczonego na dalsze części. SERDECZNIE PROSZĘ O ZOSTAWIANIE KOMENTARZY! To naprawdę bardzo motywuje do dalszej pracy. Zależy mi na każdym nawet anonimowym. Proszę o wyrażanie swojej opinii.
Pozdrawiam Bellatrix
Bardzo mi się podoba, nawet taki krótki ;P
OdpowiedzUsuńProszę Cię, napisz coś o Lunie i Davis'ie ;)
Serio, bardzo fajnie piszesz.
Dzięki :) Postaram się wepchnąć ich do następnego rozdziału :P Ale niczego nie obiecuję ;)
OdpowiedzUsuń